Pełen chillout - Skrzyczne i Salmopol

12-tego października nadszedł dzień, kiedy nigdzie mi się nie śpieszy i cały dzień mogę poświęcić na chillout w górach.
Jedziemy do Szczyrku, skąd rozpoczynamy naszą trasę, na której pierwszym punktem jest Skrzyczne. Od rana słońce nas rozpieszcza, więc ruszamy niebieskim szlakiem na szczyt. Pierwszy odcinek jest mocno wymagający kondycyjnie, więc czym prędzej go pokonujemy tylko czasem oglądając się za siebie.



Po 30 minutach dochodzimy na Jaworzynę. Stamtąd już lżejsza droga przed nami: pierwsze przez las, a potem zboczem Skrzycznego.


Mija kolejne 30 minut i docieramy na wieże widokową na Skrzycznem. Podziwiamy rozległą panoramę na wszystkie 4 strony świata.



Siadamy przed schroniskiem i korzystamy z jesiennych promieni słońca. Pogoda jest fenomenalna, więc wygrzewamy się w południe na ławce. Dzisiejszy dzień postanowiliśmy spędzić na aktywnym relaksie, czyli więcej siedzenia niż chodzenia. Albo inaczej mówiąc, ile marszu tyle przerwy;) Na Skrzycznem leniuchujemy przeszło godzinę i aż nie chce się iść dalej. Na koniec zmierzamy jeszcze na szczyt skąd spoglądamy na wieżę i schronisko. 



Kontynuujemy wędrówkę zielonym szlakiem na Malinowska Skałę. Rozmowa tak umila drogę, że niczym się obejrzeliśmy i jesteśmy na miejscu, pozostawiając w tyle Skrzyczne.


Tutaj oczywiście też należy się przerwa ;) Znajdujemy sobie pniaki i na nich się umiejscawiamy. Niestety słońce przykrywają chmury i nie jest już tak przyjemnie. Podziwiamy jesienne widoki ze szczytu.


Z Malinowskiej szykujemy się do zejścia. Będziemy teraz podążać za czerwonymi znakami aż do Przełęczy Salmopolskiej. Szlak prowadzi przyjemnie w dół szeroką ścieżką. Początkowo idziemy grzbietem, a potem wchodzimy do lasu. Znów wychodzi słońce, a my maszerujemy spokojnym tempem. Bez pośpiechu docieramy do pierwszego rozstaju i wybieramy okrężną drogę, kontynuując wędrówkę szlakiem  czerwonym. Ostanie zejście bardziej strome i jesteśmy na Salmopolu – granicy Wisły i Szczyrku.


Zmierzamy na polanę, w zimie służącą jako stok. Tam kładziemy się na trawie i zamykamy oczy. Słońce świeci na nas z góry, a my błogo leniuchujemy. Odcinamy się od wszystkich problemów i długo rozmawiamy. Czasem zerkam na zegarek, i spoglądając na popołudniowe słońce, stwierdzam że nadeszła pora na ostatni odcinek wędrówki.
Zejście do Szczyrku droga asfaltową nie zachęca, bo samochód czeka dopiero w Centrum. Żwawo idziemy poboczem w dół, ale wędrówka zaczyna się dłużyć. Robi się już chłodniej. Po 1,5h docieramy do samochodu i wracamy do BB.
Z gór wracam mega wypoczęta. Dzień był zaplanowany na aktywny odpoczynek i tak też został spędzony. A wspaniała osoba obok, dzięki której uśmiech pojawia się na twarzy dopełniła go w 100%.

A.N.
12.10.2013



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz