Wsiadamy w autobus i po 10 minutach już startujemy żółtym szlakiem ze Straconki. Początkowo idziemy drogą asfaltową, by potem odbić w polną ścieżkę. Szlak jest mieszany - raz umiarkowany, raz lajtowy, by potem ostro cisnąć w górę. Pół godziny później docieramy na Przełęcz pod Łysą i kontynuujemy wędrówkę tym samym szlakiem. Znany nam odcinek prowadzi początkowo intensywnie pod górę po luźnych kamieniach, ale jest najkrótszą drogą, a na końcu częstuje widokiem na Skrzyczne. Całość podejścia zajmuje nam 1h 10min, a na miejscu zastajemy dużo ludzi, co wcale nas nie dziwi w południe 😉
Pomimo upalnego dnia w mieście, na Magurce jest dość chłodno. Najpierw musze się ubrać, dopiero potem przysiadamy przed schroniskiem z zimną colą. Po chwili odpoczynku ruszamy na Czupel, leżący tylko 0,5h drogi stąd. Osobiście bardzo lubię ten szczyt, który jest zaciszną alternatywą dla gwarnej Magurki. Nie raz szłam tam zupełnie sama, by siąść na trawie i pogrążyć się w książce. Wzdłuż niebieskiego szlaku pojawiają się pierwsze widoki - po prawej stronie na Skrzyczne, a po lewej na Żar.
Na szczycie tak jak się spodziewaliśmy jesteśmy zupełnie sami. W zasadzie niewiele osób wie o istnieniu Czupla i o tym, że jest to najwyższy szczyt pasma Beskidu Małego, jednocześnie należący do klasyfikacji Korony Gór Polski. Tutaj przeznaczamy czas na relaks i konsumpcję. Siadamy na ławce i podziwiamy panoramę na Jezioro Żywieckie, Międzybrodzie Bialskie i charakterystyczną górę Żar. Jest cicho, spokojnie, chilloutowo.
Po odpoczynku w błogiej ciszy wracamy na Magurkę, gdzie nie zatrzymujemy się po raz drugi i kontynuujemy wędrówkę szlakiem czerwonym. Ten wariant prowadzi z drugiej strony góry i jest najbardziej widokowym szlakiem z możliwych. Panorama obejmuje Bielsko i okolice.
Droga na Przełęcz pod Łysą zajmuje nam 45 minut. Przed nami ostatnie podejście tego dnia – na Łysą, a potem już tylko w dół do Mikuszowic. Kolejne 0,5h pokonujemy lasem, by potem iść drogą asfaltową między domami na obrzeżu miasta. Stąd pozostało nam 40 minut marszu do samochodu pozostawionego pod Hotelem. W mieście upał, co nie ułatwia nam ostatnich minut wędrówki i pogłębia lenia. Na szczęście klimatyzacja szybko nas schładza i do domu docieramy w komforcie.
Niedziela spędzona spacerowo i jednocześnie górsko. Jak dobrze mieszkać na południu :D
A.N.
13.07.2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz