Nie pozostaje nam nic innego jak wyruszyć w pierwszy dzień grudnia w kierunku Złatnej. Na trasie aż do Milówki śniegu nie widać. Cisza i spokój. Dopiero w Rajczy pojawiają się pierwsze ślady białego puchu, nasilając się z każdym kilometrem. Zaskakujące jak 50 km robi różnicę pogodową.
Dojeżdżamy do końca drogi i zaczynamy wędrówkę czarnym szlakiem ze Złatnej Huta. Szlak faktycznie dosyć rozjeżdżony i idzie się w miarę przyjemnie. Trzeba jedynie uważać na lód pod warstwą śniegu. Krajobraz wygląda bajecznie.
Na szlaku mijamy sporo skiturowców i mało piechurów. Po ok. 1,5h wędrówki dosyć męczącej ze względu na podłoże, dostrzegamy przez mgłę schronisko na Rysiance. Hala jest cała pogrążona w chmurach, a widoczność zerowa.
Wchodzimy prędko do schroniska aby się zagrzać, a ja marzę o porannej kawie w tak cudownym otoczeniu.
W dalszych planach mamy odwiedzenie Hali Lipowskiej, która jest położona zaledwie 10 minut drogi od Rysianki. Szlak jest zaśnieżony, ale bez problemu do przejścia. Na miejscu widać dokładnie leżącą warstwę śniegu – ok.40cm.
W środku mało miejsca, ale jest przytulnie. Ogrzewamy się herbatą i rozmawiamy.
Zejście planujemy nowo utworzonym żółtym szlakiem, który łączy się z tym do Złatnej. Rozpoczynamy wędrówkę przejściem przez zaspy śniegu na polanie, by kontynuować wąską ścieżką przez las. Co jakiś czas spada na nas śnieg, który jest zwiewany z drzew przez wiatr. Klimat jest magiczny.
Przez całość tego odcinka schodzi się bardzo przyjemnie, ponieważ puch amortyzuje kolana i przyspiesza tempo. Po godzinie znajdujemy się z powrotem przy samochodzie, nieco zmarznięci, ale nasyceni zimową aurą.
Skoro zima nie chciała przyjść do nas to my przyszliśmy do zimy :)
A.N.
01.12.2013
I właśnie dlatego warto kontynuować górskie wędrówki o tej porze roku - dla tej bieli i "normy" w krajobrazie ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do nas: http://mamanaszlaku.blogspot.com/.
Pieknie :) I kto by pomyślał?
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń