3w1: Stożek -> Soszów -> Czantoria

19 października zapowiada się piękny, jesienny dzień, więc zaplanowałam dłuższą trasę w Beskidzie Śląskim. No to ruszamy 3-osobową ekipą do Ustronia.
W tamtych okolicach żadne z nas dawno nie było, więc jedziemy trochę zagubieni. Prawie przegapiamy skręt na parking pod Czantorią, ale w ostatniej chwili, udaje się… :)
Jednak dziś to nie od Czantorii chcemy zacząć pętlę, lecz od Stożka. Zostawiamy auto i idziemy na sąsiadujący z parkingiem przystanek. Po chwili podjeżdża PKS do Istebnej i wsiadamy. Jedziemy aż do stacji Wisła Głębce i stamtąd będziemy zaczynać wędrówkę. Na początek duże wrażenie robi na nas ogromny most kolejowy. Pierwszy etap szlaku prowadzi drogą asfaltową na dosyć długim odcinku. Po 30 minutach marszu podłoże zmienia się na betonowe płyty i w porannych promieniach słońca zaczynamy podejście pod górę. Po chwili szlak zielony prowadzi stromo, lecz krótko przez las. Po łącznie 40 minutach naszym oczom ukazuje się murowane schronisko na Stożku.



Jest ciepło i przyjemnie, więc siadamy na ławkach i wygrzewamy się na słońcu. Widoków może nie ma rewelacyjnych, ale lubię to miejsce.
Po foto-sesji i odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Według znaków czeka nas 1h 45min marszu do następnego punktu na trasie. Obieramy szlak czerwony na Soszów i kontynuujemy wędrówkę leśnym duktem. Jesień prezentuje się znakomicie, a buty toną nam w liściach. Szlak prowadzi po równym terenie z niewielkimi zejściami i podejściami. Po 1h 15min docieramy pod schronisko na Soszowie.


Tutaj również szukamy wolnego miejsca na zewnątrz i spożywamy śniadanie w promieniach słońca. Ostatni raz tutaj byłam 10 lat temu, więc średnio pamiętam te tereny. Teraz jest tu stok narciarski i wyciąg.



Ostatnim naszym celem tego dnia jest Czantoria Wielka. Aby tam dotrzeć idziemy zgodnie z czerwonymi znakami. Początkowo szlak prowadzi grzbietem, by potem wspinać się na 995mnpm. Podejście jest kondycyjnie wymagające, ale nie odpuszczamy. Trochę zasapani dostrzegamy wieżę widokową i wiemy, że już niedaleko. Na szczycie robimy postój na kilka głębokich wdechów, ale dłuższą przerwę postanawiamy zrobić pod czeskim schroniskiem. Zbaczamy więc w lewo na szlak czarny. 10 minut zajmuje nam wędrówka do Chaty Čantoryje. Miejsca na zewnątrz nie brakuje, więc i tu korzystamy z uroków świeżego powietrza. Podziwiamy modę naszych południowych sąsiadów i konsumujemy ostatnie dzisiejsze kanapki.
Nadchodzi jednak czas na zejście, które musimy zacząć od powrotu na szczyt. Jak zwykle całą drogę umila najlepsze towarzystwo i kontynuujemy wędrówkę czerwonym szlakiem. Nieustannie nim podążamy aż do górnej stacji kolei krzesełkowej Czantoria. Na miejscu dostrzegamy tłumy, w przeciwieństwie do całej trasy i szczytu. Większość osób wyjeżdżających kolejką tutaj kończy swoją podróż. W trójkę siadamy na drewnianych ławkach nieopodal stoku i robimy ostatni postój przed powrotem do samochodu. Zwlekamy z zakończeniem dzisiejszej pętli ile się tylko da. Co poradzić jak jest tak fajnie :) Stamtąd podziwiamy naprzeciwległą Równicę i Ustroń w dole.



Gdy już zmuszamy się do zejścia, wybieramy najpopularniejszy szlak czerwony, który biegnie ostro w dół wzdłuż stoku. Dają się odczuć kolana, więc korzystając z uroków jesieni, zaczynamy momentami zbiegać, amortyzując kolana we wszechobecnych liściach. Dzięki temu już po 40 minutach jesteśmy na dole i szukamy samochodu na pełnym parkingu, podczas gdy rano byliśmy na nim pierwsi.
Piękna pogoda i najlepsze towarzystwo dopełniło dzień w 100%. Oby więcej takich chwil na szlakach górskich. A w dodatku była to ostatnia rozgrzewka przed wyjazdem w Tatry Wysokie.

A.N.

19.10.2013


1 komentarz: