Barania Góra - pętla przez Dolinę Białej i Czarnej Wisełki

Urlop w środku tygodnia ma swoje niepodważalne zalety, zwłaszcza kiedy zgrywa się z oknem pogodowym. I tak w środę rano jadę do Wisły, skąd mam zamiar uskutecznić 20-kilometrową pętlę na Baranią Górę. Samochód zostawiam na parkingu OSP Wisła-Czarne przy szlaku niebieskim, a za cały dzień postoju płacę przemiłemu Panu 6zł. 
Nieco przed 8:00 rozpoczynam wędrówkę Doliną Białej Wisełki, ale na początek czeka mnie 3km marszu asfaltem. Poranek jest rześki, a odcinek cieniem wzdłuż potoku, jakby sam z siebie narzuca szybkie tempo. Chcę jak najszybciej rozgrzać krew w żyłach, by nie skostnieć zanim wyłonią się pierwsze promienie słońca. Metoda okazuje się jak najbardziej skuteczna i kiedy wreszcie docieram na odsłonięty teren, już jest mi ciepło. Pierwszy odcinek nie należy do najciekawszych, więc niezmiernie się cieszę, kiedy szlak w końcu odbija w prawo, a grunt zmienia się na leśną ścieżkę. 

Dolina Białej Wisełki
Odtąd na szczyt Baraniej Góry czeka mnie około 500m przewyższenia na odcinku 4km. Nie rozpędzam się jednak zanadto, ponieważ nieopodal znajdują się Kaskady Rodła, czyli piękny wodospad na potoku Biała Wisełka. Co ciekawe, zróżnicowany teren pozwolił na ukształtowanie się aż 25 kaskad i progów rzecznych od 0,5 do 5 metrów wysokości i są to najwyższe wodospady w Beskidzie Śląskim. Wiosną oczywiście kaskady są najbardziej obfite, suchym latem nieco mniej okazałe. Huk spadającej wody, naprzemiennie z szumem potoku wprawiają mnie w miły nastrój. 

Pierwsza, niższa kaskada
Najokazalszy wodospad
Wędrówkę kontynuuję szlakiem niebieskim, który umiarkowanie wznosi się w górę, co pozwala na przyjemny, niemęczący marsz. Przez moment jednak zabiło mi mocniej serce, kiedy z gęstwiny lasu niespodziewanie wyszło dwóch rosłych mężczyzn. Szybki rzut okiem na ich odzież wierzchnią i okazało się, że to Strażnicy Leśni, no ale takie uroki samotnej, kobiecej wędrówki, kiedy nagle ktoś lub coś wyłazi z lasu 😅 Uspokajam szalejące tętno i już na spokojnie maszeruję wzwyż. Początkowo szeroka droga z czasem się zwęża, aż w końcu trawersuje zbocza Baraniej Góry. Szlak jest teraz kompletnie niewymagający i tylko zegarek przypomina mi o kolejnych metrach deniwelacji. Im jestem wyżej, tym las i otoczenie robią się bardziej magiczne - jest soczyście zielono, w powietrzu unosi się cudowny zapach, a ciszę co chwilę przerywa radosny świergot ptaków. Cały szlak mam dla siebie na wyłączność i doceniam każdą minutę tej wędrówki. 

Początkowo wędruje wśród buczyny
Trawers
Spacer wśród świerków i borówczysk
Magiczny trakt
Niebawem docieram do źródła Białej Wisełki na 1080m n.p.m., które wraz ze źródłem Czarnej Wisełki dają początek największej polskiej rzece Wiśle, jednak tylko w sensie geograficznym. Pod kątem hydrologicznym Wisła powstaje dopiero w wyniku połączenia potoków Malinka i Wisełka. Nie mniej jednak fajnie zobaczyć niewielki strumyk wypływający ze zbocza Baraniej Góry, który w wyniku połączenia z mniejszymi i większymi rzekami finalnie wpada do Zatoki Gdańskiej ujściem o szerokości 250-400 metrów. 

Źródło Białej Wisłełki
Na szczyt Baraniej Góry pozostaje mi około kilometra marszu. Wygodny trawers przebiega wciąż w magicznym otoczeniu i dopiero ostatnia prostka prowadzi otwartym terenem nieco pod górę. Doskonale widać już wieżę widokową, na której w weekend znajdują się tłumy wędrowców. Dzisiaj tylko jeden turysta wita mnie na szczycie, więc mogę w spokoju delektować się widokami. Choć miesiąc maj nie jest idealny pod kątem przejrzystości powietrza, to dzisiaj panorama jest wręcz obłędna. Na północ pręży się najwyższe w Beskidzie Śląskim – Skrzyczne, na wschodzie góruje Pilsko i Babia Góra oraz nieśmiało majaczą Tatry, na południu doskonale widzę masyw Małej Fatry, a na zachód mniejsze i większe wierzchołki Beskidu Śląskiego i Śląsko-Morawskiego. Siadam na ławce na zwieńczeniu 15-metrowej metalowej konstrukcji, a kiedy wiatr smaga chłodem moje włosy i policzki, to miło w serduszku od tych ciepłych krajobrazów. Ależ genialny dzień! 

Ostatnie podejście
Masyw Skrzycznego
Wschód – Beskid Żywiecki i Tatry
Beskid Śląski oraz czeskie pasma
Mała Fatra
Zadowolony Turista 😀
Na szczycie Baraniej Góry łapię smaki na przedpołudniowe piwo, więc po skonsumowaniu kanapki, wrzuceniu relacji na insta i słodkim lenistwie, ruszam w kierunku schroniska Przysłop. Niespełna 3-kilometrowa trasa przewidziana jest na 40 minut, ale kto by się tam spieszył, jak wokół przyroda eksploduje wszystkimi odcieniami zieleni, a krajobrazy wciąż rozpieszczają. Mijam kilkoro turystów, zmierzających na szczyt i wciąż delikatnie w dół wytracam wysokość. 

Opuszczam kopułę szczytową
Zielono!
Po drodze wciąż widokowo
Maj!
Kiedy spragniona od nadmiaru majowego słońca docieram do schroniska, niezwłocznie udaję się do bufetu po zimne, pyszne, bezalkoholowe 😉 Budynek świeci pustkami, no może poza wycieczką klasową, która właśnie dotarła na miejsce. Ja udaje się jednak na zewnątrz i w kąciku, w promieniach słońca, ładuję moje własne kolektory. Dopiero po 12:00 ruszam w dalszą drogę, choć wyjątkowo niechętnie, kiedy do świadomości dociera, ile przede mną butowania… asfaltem. 

Schronisko PTTK Przysłop
Niestety Dolina Czarnej Wisełki po pokonaniu 1,5-kilometrowego, leśnego odcinka, potem wiąże się z marszem przez 5km asfaltem. W zasadzie lepiej wybrać ten wariant na powrót aniżeli zaczynać, bo już na dzień dobry można się zniechęcić, ale jednak wolałabym pomykać leśną ścieżką. Taki urok tej pętli, bo choć niezwykle malownicza to na długości 20km, praktycznie połowa to drogi jezdne. Trasę zamykam po 4 godzinach marszu i niezmiernie uśmiechnięta oraz spalona słońcem wsiadam do samochodu.
Opisana pętla na Baranią Górę to mega spokojna, malownicza i niewymagająca trasa, a Doliny Wisełki mają niezwykły urok. Od dawna planowałam wrócić w te rejony, bo choć mieszkam tak blisko, to zwykle to co mamy pod nosem, zostawiamy na kiedyś. Muszę zmienić te okropne nawyki i odwiedzać Beskid Śląski częściej.


A.P.

18.05.2022




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz