Eksploracja Doliny Kościeliskiej - jaskinie, wąwozy i jezioro


Kiedy nie do końca pogoda w Tatrach współpracuje, to na szczęście jest sposób na alternatywny górski plan. Mowa tu o zwiedzaniu od podszewki Doliny Kościeliskiej, która skrywa wiele zakamarków - zimne jaskinie, magiczny wąwóz czy klimatyczne jezioro.
Tak trafiam pewnego ponurego dnia na parking w Kirach i około 7:30 rozpoczynam wędrówkę szlakiem 
zielonym. Szeroka żwirowa droga wiedzie wzdłuż potoku i jestem na niej zupełnie sama, co w tej dolinie jest nadzwyczaj niespotykane.

Potok Kościeliski
Kierunek Hala Ornak
Za pierwszy cel obieram Jaskinię Mroźną, ale jak wkrótce się okazuje jest otwarta dopiero od godziny 9:00. Bez zastanowienia idę więc dalej, a do jaskini zajrzę w drodze powrotnej. Po 45 minutach docieram na Polanę Pisaną, a tam dostrzegam żółty szlak, którym będę kontynuować wędrówkę. Skręcam w lewo i już po chwili wchodzę do magicznego Wąwozu Kraków.

Wąwóz Kraków
Idę wąską ścieżką po kamieniach między dwoma opadającymi ścianami. Klimat jest mroczny, a zarazem magiczny. Wewnątrz wąwozu przez panującą wilgoć jest sporo chłodniej, a cisza która mi towarzyszy jest przenikająca. Co ciekawe wąwóz zawdzięcza swą nazwę podobieństwu do wąskich krakowskich uliczek, które rzekomo dostrzegli górale. Tymczasem ja idę ostrożnie po śliskich kamieniach, by po chwili dotrzeć do wysokiej drabinki.

To nie żadna Orla, to tylko Wąwóz Kraków
Ubieram na dłonie rękawiczki, by pewnym chwytem pokonać mokrą i zimną drabinę. Chwila koncentracji i po chwili jestem na górze, gdzie pojawiają się łańcuchy, prowadzące wprost do wlotu jaskini - Smoczej Jamy. Aby do niej wejść trzeba mieć własne źródło światła, więc czym prędzej odpalam czołówkę i znikam wewnątrz, gdzie jest mokro i błotnisto, co nieco utrudnia jej pokonanie, a zwłaszcza podciąganie się po łańcuchach. Jaskinia jest bardzo krótka i jej przejście zajmuje dosłownie 2 minuty. Szału może nie ma, ale gdyby ktoś jednak spanikował, tudzież nie lubił ciemnych dziur, to jaskinie można obejść lewą stroną po łańcuchach. Zawrócić natomiast nie można, bo szlak począwszy od Wąwozu Kraków jest jednokierunkowy. Przy wylocie jaskini ponownie odnajduję żółte znaki i podążam wąską ścieżką przez las. Po delikatnym zejściu znajduję się z powrotem na Polanie Pisanej i kontynuuję wędrówkę Doliną Kościelską. 

Ubezpieczony odcinek
Wylot Smoczej Jamy
Suchy Wierch
Urwiste zbocze
Niezwłocznie zmierzam do kolejnego punkt programu. Po niecałym kwadransie marszu przechodzę przez mostek, za którym odbijam w prawo i szlakiem czerwonym podążam w kierunku Jaskini Mylnej. Droga prowadzi po kamieniach w górę i jest ubezpieczona łańcuchami. Szybko nabieram wysokości i po około 10 minutach jestem u jej wlotu. Czas zwiedzić jedną z ciekawszych jaskiń tatrzańskich, dostępnych bez przewodnika.
 
Szlak czerwony do Jaskini Mylnej
Tamtędy...
Przed do wejściem jaskini, ponownie odpalam czołówkę i zaciekawiona wchodzę do środka. Pierwsza komora jest szeroka oraz posiada dostęp do naturalnego źródła światła - jest to skalne okno, zwane Oknem Pawlikowskiego. Z każdym krokiem trzeba jednak przeciskać się przez coraz niższy korytarz, a w dodatku rozglądać się uważnie za oznaczeniami, ponieważ nie bez powodu jaskinia nosi nazwę Mylnej. W 1945r. w korytarzach jaskini zbłądził ksiądz Józef Szykowski, a jego ciało zostało odnalezione dopiero 2 lata później. Bynajmniej nie chcę nikogo straszyć, jednak zalecam zwiedzanie jaskini co najmniej we dwoje, obowiązkowo z własnym źródłem światła i zapasowymi bateriami.

Wąsko, ciemno i zimno...
Niestety w pewnym momencie jestem zmuszona zawrócić. Jest na tyle nisko, że trzeba by się czołgać, a podłoże jest pełne wody i błota. Szkoda mi przede wszystkim ciuchów, bo nie mam zamiaru przez kolejne 2 godziny chodzić w mokrych i do tego ubłoconych. Wrócę tu przy okazji lepszej pogody i z mniejszym plecakiem.
Z powrotem do doliny muszę podążać drogą, którą tu się dostałam, czyli pod prąd, gdyż szlak również jest jednokierunkowy. Na szczęście z naprzeciwka nie widać żywej duszy, więc sprawnie wracam na zielony szlak i kontynuuję wędrówkę wprost na Halę Ornak. Maszeruję nie więcej niż 25 minut, gdy przede mną wyłania się schronisko. Wchodzę do środka ogrzać się i nieco odpocząć.

Schronisko na Hali Ornak
W schronisku również pustki. Piję ciepłą herbatę i śledzę na mapie dalszą trasę. W międzyczasie niestety zaczął padać deszcz i to na tyle intensywnie, że nie mam po co się stąd ruszać. Ponadto uświadamiam sobie słuszność podjętej decyzji o odwrocie z Jaskini Mylnej, a staje się to w momencie, kiedy do schroniska wchodzą dwie dziewczyny kompletnie wysmarowane błotem. Odpowiedź może być tylko jedna: czołganie w Mylnej...
Mija godzina, gdy pojawia się iskierka nadziei. Deszcz już nie pada tylko delikatnie siąpi, więc korzystając z okazji pakuję szybko plecak i ruszam w drogę. 

Przejaśnia się...
Wracam kawałek do krzyżówki szlaków i skręcam w prawo zgodnie z czarnymi znakami. Podążam do kolejnego punktu na swojej trasie, czyli nad Smreczyński Staw. Kręta ścieżka prowadzi przez las, a do celu czeka mnie tylko jedno podejście. Po 15 minutach docieram nad jezioro, które swoją nazwę zawdzięcza położeniu w otoczeniu świerków. Jest to jedyny staw po polskiej stronie Tatr Zachodnich udostępniony turystycznie. Klimat jest tutaj bajkowy, ludzi niewielu, ale niestety góry są skutecznie zasłonięte przez chmury, co psuje nieco widok. Nie mniej jednak miejsce niesamowicie klimatyczne. 

Szlak czarny
Smreczyński Staw
W otoczeniu świerków
Po kilku zdjęciach i wyciszeniu powoli rozpoczynam drogę powrotną, co nie znaczy, że to koniec atrakcji na dzisiaj. W zasadzie kieruję się już do wylotu Doliny Kościeliskiej, ale po drodze mam jeszcze Jaskinie Mroźną, którą rano musiałam pominąć ze względu na późniejsze godziny zwiedzania. Przy Lodowym Źródle skręcam w prawo i kontynuuję wędrówkę czarnym szlakiem. Podążamy wzdłuż drewnianych barierek po śliskich kamieniach, a podejście kondycyjnie daje popalić.

Powrót Doliną Kościeliską
Szlak czarny do Jaskini Mroźnej
Po 10 minutach docieram do jaskini i uiszczam opłatę za wstęp - 4zł. Gdy wchodzę do środka, czuję chłód, ale pomimo 4 stopni panujących w jaskini, nie jest przenikliwie zimno. W zasadzie to przyjemna odmiana od dusznego powietrza na zewnątrz. Od razu zauważam, że trzeba być zwinnym, żeby swobodnie poruszać się wąskimi korytarzami. Jaskinia jest oświetlona i w pełni asekurowana poprzez barierki i schody, ale zdarzają się również trudniejsze miejsca. Czasami jest wąsko, nisko i pochyło.
 
Wejście
Zdjęcie było robione prosto.
Zaporęczowana droga
W tamtą dziurę trzeba wejść
Kolejna przeszkoda
Spokojniejszy moment
W całej swej okazałości jaskinia moim zdaniem jest warta odwiedzenia. Posiada długie i różnorodne tunele, a w środku panuje niesamowity klimat. Zwiedzanie zajmuje około 30 minut i z chęcią tam jeszcze kiedyś zaglądnę. Po wyjściu z jaskini doznaję oczywiście szoku temperaturowego i zatrzymuję się na chwilę, by dojść do siebie. Po odpoczynku schodzę drewnianymi schodami do Doliny Kościeliskiej.

Zejście z jaskini
Sporo tych schodów
Gwoli podsumowania dzisiejszy dzień był zmienny, zaskakujący i na pewno pełen wrażeń. Była to miła odmiana, pokazująca że w Tatrach każdy znajdzie coś dla siebie i nie od razu trzeba zdobywać wysokie szczyty. Dolina Kościeliska skrywa wiele ciekawych zakamarków i z pewnością warto zboczyć z głównej ścieżki, by poznać jej wszystkie atrakcje.


A.N.

01.09.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz