Bo z tęsknotą i potrzebą duszy nie wygrasz – Diablak

Jeszcze kilka dni temu mieliśmy odnośnie dzisiejszego dnia zupełnie inne plany. W zasadzie teraz powinniśmy przechadzać się uliczkami romantycznego Krakowa lub ewentualnie popijać zimne piwo na tamtejszym rynku. Co poszło nie tak, dlaczego nas tam nie ma? Wczoraj leniuchując na Hali Długiej pod Turbaczem w jednej chwili pomyśleliśmy o zmianie planu. Najzwyczajniej uznaliśmy, że przecież my zdecydowanie bardziej odpoczywamy w górach aniżeli w mieście, no a skoro mamy urlop to przecież mamy obowiązek odpoczywać :) I takim oto sposobem o 7:30 lądujemy na Przełęczy Krowiarki z uśmiechem zaczynając dzień.

Zaczynamy!
Pogoda w sumie dziwna. Niby jest ciepło, ale jakoś tak nie do końca. Zaczynamy podejście czerwonym szlakiem i już po chwili jesteśmy rozgrzani. Z racji tego, że jest piątek a nie weekend ruch turystyczny znikomy. Spotykamy zaledwie dwie osoby schodzące ze wschodu słońca, a na podejściu nikogo. Znana nam dobrze ścieżka prowadzi po dużych stopniach przez las. 

Schody do nieba ;)
Już po 40 minutach marszu meldujemy się na Sokolicy. Jesteśmy sami, co w tym miejscu jest raczej niespotykane ;) Korzystając z samotności podziwiamy okoliczny krajobraz. Pogoda zapowiada się piękna.

Masyw Babiej Góry
Sokolica 1367mnpm
Po kilku zdjęciach ruszamy dalej. Szlak wchodzi w piętro kosówki i wciąż pnie się (miejscami ostrzej) w górę. Przyznam szczerze, że mamy dziś chrapkę na pyszny widok na Tatry i z reguły szczęście na Babiej nam dopisuje. No okaże się niebawem… Żwawo idziemy wśród kosodrzewiny łapiąc poranne promienie słońca. Droga mija szybko i na Kępie meldujemy się o 8:40. Tu nasz czeka mały duchowy zawód, ponieważ widoczność jest kiepska, ale tylko w kierunku południowym. No cóż Tatr dzisiaj nie uświadczymy, ale za to cała reszta świata jest doskonale widoczna :) 

Na pierwszym planie Sokolica, w oddali Hala Śmietanowa, Polica i Krupowa
Zbliżenie na opuszczoną Sokolicę, niemożliwe?!
Już na 1521mnpm i ten błękit nieba…
Nie samymi Tatrami żyje człowiek, więc maszerujemy dalej w dobrych humorach. Trzeba się cieszyć tym co jest! Teraz już prawie po równym terenie (podejścia są naprawdę znikome) idziemy w kierunku Diablaka. Teren robi się odrobinę skalisty i bardziej odsłonięty. Sprzyja to podmuchom wiatru, który czasami jest dość zimny. Zarzucam na siebie długi rękaw i niezmiennie równym tempem podążamy dalej. Przed nami niewielka grupa łazików również zmierza na szczyt. Po chwili ją wyprzedzamy, a naszym oczom ukazuje się dzisiejszy cel wędrówki. 

Jeszcze tylko kilka kroków na szczyt…
Punktualnie o 9:15 docieramy na szczyt Diablaka. Jesteśmy zupełnie sami, a Babka jak zwykle kapryśna. Wieje lodowaty południowy wiatr, więc szybko robimy zdjęcia i chowamy się za mur.

Na szczycie
Pustki :D
Po północnej stronie jest zdecydowanie cieplej, a kiedy docierają tu promienie słońca zaczyna się wręcz sielanka. Czas na urlopowy chillout :D Rozważamy czy nie odwiedzić jeszcze Małej Babiej, ale akurat niebieski szlak od schroniska jest w remoncie i jakoś nam się nie chce wracać przez szczyt Diablaka. Tak więc nigdzie się nie ruszamy i trwamy w błogim lenistwie.

Widok z Królowej na Królewnę
We własnej osobie :)
Ja to w ogóle uwielbiam szczyt Babiej. Od kiedy pierwszy raz zawitałam tu w roku 2013 (wiem, wiem późno), tak jestem tu już piąty raz i na pewno nie ostatni. Może to te widoki, może nietypowy klimat tej góry sprawiają, że zawsze chętnie tu wracam. Co ciekawe za każdym razem jak jestem na Diablaku jest inna tabliczka szczytowa. Co się z nimi dzieje, że są tak często wymieniane akurat na tej górze? Pieron wie... 

Wrzesień 2013
Czerwiec 2014
Wrzesień 2014
Luty 2015
Wrzesień 2015
 Po relaksującej godzinie powoli zwijamy się ze szczytu. Wszakże nie ma szału z temperaturą, więc nie ma co siedzieć za długo. Schodzimy już w kurtkach, a w górę idzie co raz więcej osób. Jak na zwykły dzień tygodnia ruch robi się całkiem spory, ale teraz to już nie ma znaczenia. My w pełni nasyciliśmy się ciszą na szczycie. Pomimo, że Babią odwiedzam dość często to pierwszy raz schodzę szlakiem czerwonym w dół (zawsze robiliśmy pętlę). Widoki na Pasmo Babiogórskie są naprawdę przyjemne i umilają nam drogę powrotną.

Szlak czerwony - przed nami Kępa i Sokolica
Im schodzimy niżej tym robi się cieplej i już „na krótko” docieramy na Kępę. Tutaj robimy postój, bo po prostu nam się nie spieszy. Kondycja zrobiona w Tatrach jest wyśmienita i nie potrzebujemy przerw, ale dusza zdecydowanie pragnie jeszcze trochę przebywać „npm”. 

Wśród kosówek
Dalej niespiesznie przybywamy na Sokolicę i również robimy krótką przerwę. Stamtąd obserwujemy zmianę pogody w okolicy kopuły szczytowej, która teraz jest zanurzona w cienkiej warstwie chmur. Nie jesteśmy zaskoczeni, gdyż ok. 14:00 miało być załamanie pogody.
Po ostatnich 30 minutach zejścia leśnymi schodami znajdujemy się przy samochodzie. Kompletnie niezmęczeni ruszamy w drogę powrotną do domu. Jesteśmy zrelaksowani jak nigdy! :D


Do zobaczenia
Babia Góra bywa kapryśna, ale dziś i tak można ją określić mianem umiarkowanie łaskawej. Mogliśmy podładować baterie, mające jeszcze zapas energii z Tatr. Przede wszystkim jednak mogliśmy wypocząć w sposób dla nas najlepszy, najbardziej pożądany i uwielbiany.
Bo w górach jest wszystko co kocham…

A.N.

18.09.2015



2 komentarze:

  1. Ja to bym powróciła na Babią w zimowej odsłonie z pięknym widokiem na Tatry... Ajajaj może w tym nadchodzącym sezonie trzeba będzie upolować taką pogodzinę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skadi ja na lepszy warun już chyba nie trafię :D
    http://gorymywaytoheaven.blogspot.com/2015/02/beskidzka-krolowa-lodu-zdobyta.html

    OdpowiedzUsuń