Upalny letni dzień - Barania Góra

Na sobotę 2 sierpnia zapowiada się piękna pogoda. Na góry może trochę za ciepło – ok 30st, ale nie zniechęca nas to w obraniu za cel Baraniej Góry. Wyruszamy przed 7:00 z Bielska i po godzinie dojeżdżamy do Węgierskiej Górki. Zawsze wybieraliśmy szlak z Wisły, więc tym razem czeka nas zupełnie nowa trasa. O 8:00 startujemy z parkingu koło ronda i podążamy za czerwonymi znakami. Przechodzimy mostem przez Sołę i zaczynamy iść pod górę. Droga w pierwszej fazie prowadzi przez las, co przy rosnącym upale jest dla nas ukojeniem. Zatrzymujemy się równo co pół godziny, by zaopatrzyć organizm w wodę. Według znaków do celu czeka nas 4h marszu i już zdajemy sobie sprawę, że lekko nie będzie. Po ok.1,5h docieramy na grzbiet Glinnego i naszym oczom ukazują się pierwsze widoki: na Skrzyczne i Barania Górę.



Teraz naszej wędrówce nieustannie towarzyszy słońce i to prędko się nie zmieni. Po kolejnych 15min docieramy na Halę Cebula, gdzie znajdujemy trochę cienia. Robimy postój przed podejściem.
Pełni energii ruszamy w drogę na pierwszy szczyt – Magurkę Radziechowską. Zastajemy tam kamienny kopczyk i charakterystyczne skały. Pięknie prezentuje się z niej nasz kolejny cel – Magurka Wiślańska oraz Barania Góra.




Kontynuujemy wędrówkę po grzbiecie, a żar leje się z nieba. Po drodze napotykamy kolejne skalne formacje i zaczynamy podejście na Magurkę nr2.



Na szczycie szlak łączy się z zielonym, jednocześnie będąc ostatnim odcinkiem przed naszym celem. Większość drogi prowadzi po łagodnym terenie, a pod koniec czeka nas ostrzejsze podejście. Po 30 minutach docieramy na szczyt, a czas łączny z Węgierskiej Górki wynosi 3 godziny. Jak na dzisiejsze warunki to całkiem nieźle. Wchodzimy na wieżę widokową i stamtąd obserwujemy okoliczne szczyty z czterech stron świata.




Na Baraniej odpoczywamy około godzinę. Czas nas nie goni, ale martwi ilość wody, która pozostała w butelkach. Niestety nie mamy w planach schroniska, więc liczymy na jakieś przydrożne źródełko.
Obracamy się ostatni raz i zaczynamy powrót 3-kolorowym szlakiem.



Po 10 minutach odbijamy w lewo na czarny szlak, wyglądający na mało uczęszczany. Jeśli wierzyć znakom przed nami jeszcze 3h wędrówki. Ścieżka początkowo prowadzi przez las. Po godzinie intensywnego schodzenia znajdujemy się na Fajkówce i odbijamy w lewo za zielonymi znakami. Teren zaczyna być bardziej odsłonięty i po 45minutach marszu docieramy do drogi asfaltowej, złudnie myśląc że to już prawie koniec. Po chwili odbijamy znowu w lewo i naszym oczom ukazuje się najgorsze i najostrzejsze podejście tego dnia. Całe szczęście napełniliśmy butelki wodą z potoku, bo siły opadają z każdym krokiem. Po 20 minutach znajdujemy się na górze i idąc przez polanę staramy się odpoczywać. Nogi powoli odmawiają posłuszeństwa. Niedługo potem kolejna droga asfaltowa. Z naprzeciwka mijamy sporo plażowiczów, co pozwala nam myśleć, że zbliżamy się do Soły. Tym razem się nie mylimy.
Ku naszej radości po chwili przechodzimy przez most i podążamy do samochodu. W chwili obecnej naszym marzeniem jest zimna Cola ze sklepu. Dopiero mając ją w rękach możemy wrócić do domu.
Po 32km marszu i 6 godzinach w pełnym słońcu, włączamy klime i jedziemy na obiad.
Dzisiejsza trasa była na granicy możliwości. Polecam tylko wytrwałym piechurom, a przede wszystkim w chłodniejsze dni.

A.N.

02.08.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz