Rozpoznanie terenu - Hala Redykalna i Boracza

Na najbliższy weekend nie widzę obiecujących prognoz. Marzenia o kolejnym słonecznym wypadzie nie mają racji bytu, więc planujemy „coś” bliższego - wszakże ma nie padać deszcz, co najwyżej śnieg. I takim oto sposobem w sobotni poranek lądujemy w Rajczy skąd rozpoczynamy wędrówkę na Halę Redykalną. Po 8:00 ruszamy żółtym szlakiem. Spory odcinek trasy pokonujemy asfaltem i dopiero po 40 minutach wchodzimy na leśny teren. Początkowo idziemy szeroką drogą, by po chwili zboczyć w wąską ścieżkę. Szybko nabieramy wysokości, nie męcząc się przy tym zbytnio. Pojawiają się pierwsze widoki, a w oddali zauważamy sarny.



Po 20 minutach trawersujemy zboczem i tak przez następną godzinę, aż nie rozpoczynamy podejścia na Halę Redykalną. Pomimo 10 km na liczniku i ponad 2 godzinach marszu w ogóle nie odczuwamy zmęczenia. Na tej wysokości leży jeszcze śnieg i również w tym momencie zaczyna sypać. Znacznie się ochładza, a gdy idziemy przez hale wiatr niemiłosiernie daje się we znaki.



Początkowy zamysł o postoju na Redykalnej zostaje rozwiany przez świszczący wiatr i tak po kilku zdjęciach ruszamy w dalsza drogę. Jest zimno.




Kontynuujemy wędrówkę szlakiem czarnym. Tak jak dotychczas idzie się lekko, jedynie marsz nieco utrudniają zalegające płaty śniegu. Schodzimy w dół i po 35 minutach docieramy na Halę Boraczą.




Zarówno przed jak i w schronisku zastajemy tłumy. Chyba jakiś szkolny rajd. Na szczęście znajdujemy miejsce w kącie, ogrzewamy się herbatą, a ja nie mogę się oprzeć „boraczej” jagodziance :D Po około godzinie w ciepełku pora ruszać w dalszą drogę. Jeszcze tylko kilka zdjęć przed schroniskiem.




Wracamy do rozstaju szlaków, by potem odbić już na właściwy tor – szlak niebieski.



Zejście początkowo delikatne, prawie po równi dopiero nabiera tempa pod koniec. Na szlaku jest sporo błota co nas znacznie spowalnia. Jednak w totalu i tak znajdujemy się po niecałych 2 godzinach przy samochodzie. Pomimo że droga powrotna była o wiele krótsza, to zdecydowanie bardziej podobała nam się ta pod górę. Jednak cała pętla należała do przyjemnych, dosyć widokowych i wartych polecenia. Łącznie po 20km w nogach wracamy do domu odpocząć. Teraz to już czekam na wiosnę… ;)

A.N.

18.05.2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz