Ruszamy w kierunku Złatnej na odkrywanie „nowych” gór. Dziś w planie mamy pętlę przez Krawców Wierch na Rysiankę. Jaka będzie okaże się po :)
O 9:00 parkujemy samochód i rozpoczynamy wędrówkę niebieskim szlakiem. W większej części prowadzi on drogą asfaltową, więc nie jest wymagający. Na ostatnie 0,5h ścieżka skręca w prawo i zaczyna piąć się lasem ostro pod górę na Straceniec. Ostatnie minuty upływają na trawersie zboczem i po łącznie 1h 20min naszym oczom ukazuje się Bacówka pod Krawców Wierchem.
Na miejscu jesteśmy sami. Chyba nie jest to zbyt popularne miejsce, skoro ja również jestem tu po raz pierwszy ;) Dla mnie jednak każdy kawałek ziemi, gdzie nie ma ludzi jest urokliwy. Napawanie ciszą najbardziej relaksuje. Na ławkach przed schroniskiem robimy sobie przerwę przed dalszą wędrówką, gdyż według moich wyliczeń następny postój czeka nas za 11km. Trzeba się porządnie najeść, aczkolwiek w lecie międzypostoje nie stanowią problemu.
Po 30 minutach odpoczynku powoli ruszamy w kierunku szczytu, po drodze zatrzymując się jeszcze pod krzyżem i podziwiając z góry Halę Krawculę.
Teraz poruszamy się szlakiem żółto-niebieskim, który wiedzie granicą polsko-słowacką. Krawców Wierch mijamy bez zatrzymania aczkolwiek podejście odrobinkę zmęczyło. Dalsza droga prowadzi grzbietem z niewielkimi wzniesieniami. Szlak jest kompletnie niewidokowy, ponieważ idziemy cały czas pomiędzy drzewami.
Po 2 godzinach docieramy na Trzy Kopce, skąd skręcamy w lewo na szlak czerwony w kierunku Rysianki. Stąd pozostał nam tylko 1km do pokonania. Niestety gdy cel jest już bardzo blisko, musimy jeszcze wspiąć się pod górę. Za naszymi plecami ukazują się Beskidy i w oddali ledwo widoczne Tatry.
Pod schroniskiem rozsiadamy się na trawie i łapiemy wiosenno-letnie promienie słońca. Na Rysiance jak zwykle przyjemnie. Przede mną widok na Pilsko, które wydaje się bardzo bliskie (przekonałam się że wcale tak nie jest) i w oddali w chmurach Babia Góra.
Po zasłużonym odpoczynku czas ruszać w dół. Kierujemy się na Hale Lipowską skąd odbijamy ponownie na szlak niebieski. Przed nami ostrzeżenie, że szlak jest zamknięty ze względu na powalone drzewa. Chwila namysłu i ryzykujemy. Jak się okazuje już na pierwszym odcinku musimy obchodzić bokiem drogę, ale nawet sprawnie nam to idzie. Po 25 minutach wkraczamy na płaską ścieżkę trawersującą pod piętrem hal. Niestety po kolejnych 30 minutach marszu czekają na nas kolejne przeszkody i ryzykowne przejścia po drzewach na wysokości ok.1,5m. Na szczęście bezpiecznie udało nam się pokonać barykadę i teraz już spokojnie schodzimy do Złatnej. Kiedy wchodzimy na drogę asfaltową jest gorąco. Powietrze stoi, ale wiemy że już niedaleko do końca. Gdy stajemy przy samochodzie wybija 30km i zatrzymuje GPS. Prawie 7h marszu w upale daje w kość, ale warto było. Wracamy do domu, a ja myślę nad kolejna pętlą w górach :)
A.N.
07.06.2014
Mam w najbliższych planach odwiedzenie tej ślicznej miejscówki.
OdpowiedzUsuńMyślę podobnie jak Ty - kiedy nie ma ludzi w górach, to rzeczywiście stają się One bardziej urokliwe :)
Pozdrawiam serdecznie ;)
Krawcula piękna zarówno latem jak i zimą: http://gorymywaytoheaven.blogspot.com/2015/01/rozpoczecie-sezonu-2015-krawcula.html
OdpowiedzUsuńA w górach najpiękniejsza jest ta cisza... :))