Krywań – niezwykła tatrzańska pętla z Trzech Źródeł


5:00 nad ranem, zaczyna świtać. Tak witam wrześniowy dzień w Tatrach Wysokich. Rozpoczynam wędrówkę na Krywań – narodową górę Słowaków, która charakterystyczną zakrzywioną kopułą przyciąga wzrok już z oddali. Za punkt startowy obieram Trzy Źródła (Tri Studničky) i zielonym szlakiem ruszam na podbój 2494m n.p.m. Przede mną do pokonania jest 1370 metrów przewyższenia i 7 kilometrów dystansu, i choć matematycznie nie będzie lekko, to warto podjąć wysiłek. Początkowo wąska ścieżka prowadzi między bylinami, a wraz z nabieraniem wysokości kolejno zmieniam tatrzańskie piętra. Niebawem pojawia się las mieszany, potem kosówka, a chłodne powietrze, przydrożne wrzosy i morze mgieł w dole zwiastują nieuchronnie zbliżającą się jesień. Szlak intensywnie pnie się w górę, czas mija nieubłaganie, aż wreszcie wychodzę na otwarty skalisty teren. Wtedy po raz pierwszy z bliska spoglądam na szczyt - dumny, wyniosły, patrzący z góry z lekką pogardą.

Tatry Niżne i morze mgieł
Słowacja 💙
Wrzosy
Krywań
Niebawem maszeruję rumoszem skalnym w cieniu góry. W momencie robi się zimno, nawet przewyższenie nie pomaga się rozgrzać, ale widok na rude zbocza Tatr Zachodnich wlewa odrobinę ciepła do wewnątrz. Po 2,5 godzinach marszu docieram do Rozstaju pod krywańskim żlebem, skąd wydaje się już tylko kawałek do celu. Nic bardziej mylnego – tabliczka wskazuje czas 1h 15min. Ruszam w górę po głazowisku, a szlak prowadzi nieintuicyjnie i jest bardzo słabo oznaczony. Oczywiście już na samym początku gubię niebieską farbę, ale teren nie jest mocno eksponowany, więc niebawem wracam na właściwe tory. Na grani słońce szybko rozgrzewa zmarznięte kończyny, a solidne podejście przyspiesza puls do granic możliwości. Z każdym krokiem opadam z sił, ale surowy teren oraz widok na szczyt i okolice dają niesamowitego kopa.

Krivánsky žľab
Przebyta droga i Tatry Zachodnie
Szczyt Krywania w blasku słońca
Powoli pokonuję kolejne metry wzwyż, a wraz z wysokością odsłaniają się coraz to nowe szczyty, granie i doliny. Z tyłu wciąż mogę podziwiać Tatry Zachodnie i Tatry Niżne, natomiast po prawej stronie warstwowo układają się granie Tatr Wysokich – Jamskie Turnie, Grań Baszt czy Gerlach. Po około 40 minutach marszu grzędą docieram na wierzchołek Małego Krywania. W dole lśni Zielony Krywański Staw, a chłodne powietrze studzi rozgrzane od wysiłku policzki. Siadam na chwilę na zimnym kamieniu i wpatruję się w ten cudowny tatrzański krajobraz. Tęskniłam.

Tatrzańskie granie
Zielony Staw pod Krywaniem
Rysy, Wysoka i Gerlach
Na Małym Krywaniu
Doskonale widoczna ścieżka na 2494m n.p.m.
Następnie szlak prowadzi dość zdradliwym piargiem, a w terenie osłoniętym przed jakimkolwiek ruchem powietrza jestem momentalnie zgrzana. Odczuwam zarówno wydolnościowo, jak i siłowo ponad 3-godzinną wędrówkę i marzę, by wreszcie stanąć na szczycie Krywania. Przede mną ostatni etap trasy – tym razem trochę kominków i skalnej wspinaczki. Szlak nie posiada dodatkowych ubezpieczeń w postaci łańcuchów, choć na kilku głazach byłoby zdecydowanie łatwiej się podciągnąć, zwłaszcza niższej osobie. Ale i bez sztucznych ułatwień można pokonać je całkiem sprawnie, a kiedy moim oczom ukazuje się drewniany krzyż, nie powstrzymuję radości ze zdobycia szczytu!

2494m n.p.m.
Krywań do 1793 r. uważany był za najwyższy szczyt Tatr, natomiast obecnie należy do 14 tatrzańskich wierzchołków o największej wysokości względnej (WKT). Krywań od 1935 roku jest uznawany za narodową górę Słowaków, a 16 sierpnia organizowane są wspólne wyjścia na wierzchołek. Szczyt znajduje się w herbie oraz hymnie Słowacji, a także na słowackich monetach. Panorama z wierzchołka jest niesamowita – zobaczymy nie tylko Gerlach, Rysy, czy Wysoką, ale także Grań Baszt, Mięguszowieckie Szczyty, Koprowy Wierch, Hrube, Szpiglasowy Wierch oraz Orlą Perć. W Tatrach Zachodnich wprawne oko dostrzeże Baraniec, Otargańce, Czerwone Wierchy oraz Kasprowy. Wyjście na Krywań kosztowało mnie sporo wysiłku. To kawał góry, ale cholernie warto stanąć na jej szczycie!

Widok na Teriańskie Stawy, Grań Baszt, Mięguszowieckie Szczyt oraz Łomnicę, Rysy, Wysoką i Gerlach
Szpiglasowy Wierch, Miedziane, Grań Hrubego i Niżni Teriański Staw
Krzyż z widokiem na Walentkowy, Świnicę i Orlą Perć
Tatry Zachodnie oraz Pilsko i Babia Góra
Na tle Tatr Wysokich
Kolosy
Przed 11:00 zbieram się do zejścia, ponieważ chce uniknąć zatoru na szlaku w najbardziej newralgicznych miejscach. Powoli opuszczam wierzchołek pełna pozytywnej energii i górskiego powietrza w płucach. Dawno nie byłam w Tatrach Wysokich i zapomniałam, jakie to wspaniałe uczucie zdobyć skalisty dwutysięcznik. Do rozstaju pod krywańskim żlebem wracam jedyną opcją, czyli szlakiem niebieskim i faktycznie ruch turystyczny z minuty na minutę jest większy. Widoki mnie nie opuszczają, ale wokół zaczynają kłębić się chmury – zupełnie niegroźne, jednak powoli zbliżają się do wierzchołka. Dla mnie nie ma to już znaczenia.

Przebieg szlaku ramieniem Krywania
Tatry Zachodnie pod pierzynką
Krywań pozostawiam w tyle
Na krzyżówce pozostaję przy niebieskich znakach i rozpoczynam zejście do Jamskiego Stawu. Najpierw trawersuję ramię Krywania i po głazowisku oddalam się od tłumnie obleganego żlebu. Tutaj ruch turystyczny jest znacznie mniejszy niż na wariancie zielonym i spokojnym krokiem pokonuje kolejne metry. Niebawem szlak mocno zakręca w lewo, a ja powoli zbliżam się do piętra kosówki. Ponownie pojawiają się widoki na południe oraz wschód i choć nie jestem jakoś bardzo zmęczona, to trochę zaczynają boleć mnie stopy. Ścieżka z czasem się zwęża, prowadząc górnym reglem najpierw ostrzej w dół, a potem łagodnie aż do Jamskiego Stawu. Odcinek zajmuje mi 1h 20 minut, więc robię zasłużoną przerwę nad niewielkim jeziorem.

Szlak niebieski pośród kosówki
Jamskie Pleso
Do samochodu pozostały mi 4 kilometry marszu szlakiem czerwonym. Pierwszy etap przebiega trawersem praktycznie po równym terenie, a wąska ścieżka pośród tatrzańskiego lasu pozwala cieszyć się wędrówką. Drugi etap prowadzi łąkami po luźnych kamieniach, a wrześniowe słońce dogorywa. Co prawda wciąż towarzyszą mi widoki i piękna roślinność, ale już odliczam czas do końca trasy. Finalnie pętlę zamykam po 16 kilometrach.

I etap – trawers
II etap przez łąki
Ostatnie spojrzenie na Krywań
Trasa na Krywań z Trzech Źródeł to niezwykła pętla przez wszystkie tatrzańskie piętra. Można poczuć zapach bylin na łąkach, cień świerków daje ukojenie, wąska ścieżka przeciska się wśród kosówki, by na końcu poczuć dotyk zimnej skały. Dobrze było wrócić w Tatry, chyba nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo stęskniłam się za tymi wędrówkami. Krywań to potężna góra, a stanie na jej szczycie daje ogrom satysfakcji. Nie ma nic piękniejszego, niż wziąć głęboki wdech i podziwiać genialną panoramę, czuć, że liczy się tylko tu i teraz.


A.P.
13.09.2022



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz