Malownicze zakątki Beskidu Śląskiego, czyli od Skolnitego po Stożek

Historia tej wędrówki rozpoczyna się zupełnie zaskakująco, ponieważ inspiracji zaczerpnęłam z bloga Wieczna Tułaczka. Tak to czasem bywa, że ma się coś pod nosem, a się tam nie było. Na dzisiejszą trasę w zasadzie nigdy bym nie wpadła, gdyby nie wspomniany post, a to z racji tego, iż szlaku nie było na mojej mapie. Dlaczego? Ano dlatego że wydanie 2011 jeszcze go nie obejmowało. Tak więc muszę kupić nową mapę, a póki co będę lazła w ciemno. Coś tam poczytałam, więc dam sobie radę.
Skoro Beskid Śląski to jedziemy do Wisły i tam ze stacji Uzdrowisko rozpoczniemy dzisiejszą pętlę. Niby nie wiemy gdzie, a parkujemy dokładnie pod szlakowskazami, dziś nam niezbędnymi. Trasę rozpoczynamy zielonym szlakiem w kierunku Soszowa, a podążać będziemy przez jak dotąd mi nieznane Skolnite. No to w drogę. 


Jest szlak :D
Na początek droga jezdna pnie się intensywnie pod górę. Po kwadransie asfalt ustępuje miejsca betonowym płytom, a te z kolei leśnej ścieżce. Idziemy cały czas w górę i choć jesteśmy na razie dość nisko, to czasem możemy pooglądać zielone beskidzkie zbocza. 

Wygląda zachęcająco
Obecnie zdobywamy Skolnity Wierch, o czym oczywiście dowiedziałam się dopiero, gdy nań weszłam. Słupek stoi, tabliczka jest, widoków brak. Nie lubię… Obiecująco wygląda natomiast dalsza ścieżka. Co prawda idzie w dół i ponownie po betonowych płytach, ale coś mi mówi że warto. No i się nie mylę. Docieramy pod górną stację kolejki Wisła Skolnite, gdzie pojawiają się długo wyczekiwane widoki. Poranne słońce oświetla zbocza Czantorii, uwagę przyciągają zielone lasy Równicy, a nawet dostrzegamy Skrzyczne, Klimczok czy Błatnią. Koło kolejki stoi również kolorowa, opisana panoramka, dzięki której każdy będzie wiedział na co patrzy. Kręcimy się chwilę na platformach widokowych i aż by się chciało usiąść na jednej z ławek i już dalej nie iść. Polecam każdemu podejść tu na krótszy spacer, bądź dłuższą wędrówkę. Miejsce „must see”! 

Taki szlak…
Wielka Czantoria, Krzywy i Czajka
Panoramka z widokiem na Równicę, Palenicę, Beskidek, Bukową i Orłową
Beskid Śląski w porannych kolorach
Cyrhla, Błatnia, Stołów, Klimczok i Kotarz
Posiedziałoby się :D
Sunday Morning :D
Kolejką ewentualnie też można (czynna cały rok)
Leniwie, aczkolwiek w wyśmienitych humorach ruszamy dalej – wciąż szlakiem zielonym. Obecnie kluczymy między domami osiedla Skolnite, a wokół otaczają nas sielankowe widoki. Idziemy po betonowych płytach, więc w zasadzie nie czujemy się jak na górskiej wędrówce, bardziej jak na widokowym spacerze. Na opisywanej trasie kompletnie tracę orientację i nawet za bardzo nie wiem, z której strony jest Soszów. Zerknęłabym dla pewności na mapę, no ale cóż...dziś mapa nie pomoże :P Nie przejmując się nieświadomością położenia, delektujemy się zielonymi wzgórzami i samotnością. Dokładnie, żywej duszy na szlaku.

Czasem łąka i las…
…czasem osiedle i polany
Po dokładnym czasie tabliczkowym, czyli 2,5h docieramy pod schronisko i od razu udajemy się na jedną z ławek. Konsumpcja śniadania obowiązkowa :) Turystów kręci się nawet sporo, część z noclegów, część z kolejki, a część to poranni piechurzy. Po odpoczynku, przed dalszą wędrówką kawałek się cofamy, by zweryfikować widoki przy górnej stacji kolei Soszów, po czym nie pozostaje nam nic innego, jak ruszyć w kierunku szczytu. Szlak czerwony graniczny prowadzi szeroką ścieżką, którą po 10 minutach osiągamy Wielki Soszów. Słońce praży niemiłosiernie, więc postanawiam zmienić outfit na jeszcze bardziej letni. Widoki wiadomo smakowite, a turystów niewielu więcej niż w okolicach schroniska. 

Schronisko na Soszowie, a właściwie „pod”
Panorama za szczytu – 886m n.p.m.
Czeskie tabliczki
Dalej podążamy naprzemiennie lasem i odkrytym terenem. Idziemy praktycznie równą ścieżką, jest sucho i słonecznie. Na Stożek czeka nas około godzina wędrówki, lecz zanim dotrzemy do ostatniego punktu, na naszej trasie stoi jeszcze Cieślar. Jest to jeden z bardziej widokowych szczytów Beskidu Śląskiego, jedyny niedosyt to że wyłącznie na polską stronę. Drzewa skutecznie zasłaniają czeską panoramę, a ta również jest smakowita ;) Obecnie na szczycie Cieślara stoi dokładnie taka sama „pomoc naukowa” co na Skolnitem – zdjęcie z opisanymi szczytami. Robimy kilka zdjęć i powoli schodzimy ze szczytu.

Widok na Skrzyczne, Malinowską, Zielony Kopiec, Magurkę Wiślańską oraz Cienków
Zaczytana
Czyż nie pięknie…? :)
Przechodzimy obok niewielkiej chatki zwanej Cieślarówką, gdzie kusi nas koktajl z jagodami, tudzież zimne piwko. Dziś się tam nie zatrzymujemy, ale kolejnym razem na pewno :) Docieramy do rozstaju szlaków, czyli na Mały Stożek i podążamy dalej wariantem czerwonym.

Cieślarówka i przebyty szlak na Cieślar
Po krótkim zejściu mamy do wyboru dwie ścieżki – w lewo czerwonym „polskim” szlakiem, natomiast w prawo niebieskim „czeskim”. Tyle, że tego niebieskiego z tej strony nie widać, więc wszyscy napierają w prawo. My też. Ścieżka zdecydowanie się zwęża i pnie ostro w górę. Dotychczas szlak był przyjemny i baaardzo leniwy, więc i ja się rozleniwiłam. Powoli, trochę na siłę podążam przed siebie. Z lasu wychodzimy na ostatnią prostkę do schroniska i finalnie po godzinie jesteśmy na miejscu. Rozkładamy się na trawie z zimniutką colą, zamykam oczy i odpoczywam. To w górach lubię najbardziej :D

Chillout z takim widokiem :D
Oblężenie całkiem spore
Powrót przekładamy z minuty na minutę. Najchętniej zostałabym tu do zachodu słońca, ale cóż jest niedziela, więc przydałoby się wrócić do domu o przyzwoitej porze. Nasz plan przewiduje cofnięcie się na Mały Stożek i stamtąd zejście żółtym szlakiem do Wisły. Dla odmiany obieramy szlak niebieski zagraniczny (bo nieźle brzmi :P) i po chwili stajemy na definitywnym szczycie Stożka. Co ciekawe (w sumie wstyd się przyznać) jestem tu po raz pierwszy. Pamiątkowa fota i idziemy dalej.

Jest szczyt – 978m n.p.m.
Zejście po miękkim gruncie jest przyjemne, tyle że szybko przeradza się w stromą ścieżkę. Idzie nam i tak sprawnie, a między drzewami spoglądamy na czeskie polany i miejscowości. Po 10 minutach znajdujemy się w siodełku i zamiast iść na wprost szlakiem, skręcamy w prawo na szeroką ścieżkę. A dlaczegóż to? Wkrótce i tak będziemy skręcać w prawo na szlak żółty, to po co znowu wyłazić na Mały Stożek (leń totalny). Ze skrótem trafiamy w dziesiątkę i po 5 minutach znajdujemy się na właściwej drodze…tyle że asfaltowej i wygląda na całkiem nową. Nie powiem asfalcik wygodny, a widoki wokół równie przyjemne. 

Taka sytuacja ;)
I znowu sielanka
Po 10 minutach skręcamy w lewo na leśną ścieżkę po luźnych kamieniach. Mało to wygodne, ale przynajmniej w cieniu jest przyjemnie. Po 30 minutach jesteśmy już w Wiśle i pozostaje nam godzina drałowania do samochodu. Tam kończymy dzisiejszą pętlę na 24 kilometrze.
Obrana przez nas trasa była niezwykle widokowa i zdecydowanie warta polecenia. Dużo wygodnych ścieżek przeplatanych asfaltem, czynią z niej opcję „light”, natomiast panoramy wpływają na wariant „slow”. W totalu wychodzi light & slow, więc warto, naprawdę warto :) Check it out!

A.N.

04.09.2016
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz