Zimowa Babia Góra w trzech aktach


PROLOG
Babia Góra ma w sobie moc przyciągania. Jest nietypowa dla swojego pasma, wręcz niepasująca charakterem do reszty Beskidu Żywieckiego i chyba właśnie dlatego kusi tylu śmiałków. Na Diablaku byłam już ośmiokrotnie, o każdej porze roku, w wichurze i zupełnej ciszy. Zimą Babia Góra jednak przyciąga najbardziej – staje się wtedy groźna, niedostępna, ale szalenie widokowa. Przy kiepskiej pogodzie wielu sprowadziła na manowce, ponieważ na białym grzbiecie we mgle łatwo stracić orientację, ale przy dobrej aurze daje radość zarówno oczom, jak i duszy.

AKT 1 – podejście na Babią Górę
8 luty ma być słoneczny, bezwietrzny i mroźny. W planach mieliśmy co prawda Wielki Chocz, ale brak wiatru na Diablaku ostatecznie przeważa szalę na jego korzyść. Na Przełęczy Krowiarki meldujemy się po 8:00 i wraz z tabunem innych wędrowców ruszamy w górę czerwonym szlakiem. Zima rozpieszcza, ale tłumy już mniej…


Szlak czerwony
Zima 😍
Szlak czerwony prowadzi na Babią Górę przez Sokolicę, Kępę oraz Gówniak i dokładnie na takie cztery odcinki można podzielić wędrówkę. Pierwszy etap to najostrzejsze podejście, a szlak kluczy wśród drzew. Dzisiaj magii dodaje biały krajobraz, a śnieg pod butami jest ubity, lecz niewymagający wspomagaczy w postaci raków. Moja kondycja pozostawia wiele do życzenia, ale ostatecznie na pierwszy szczyt docieramy po godzinie. Czas tabliczkowy spowodowany jest również ciągłymi mijankami na wąskiej ścieżce, a że turystów jak grzybów po deszczu, to ciągle trzeba się zatrzymywać. Na Sokolicy w nagrodę czeka platforma widokowa i cudowna wystawa na północne zbocza masywu Babiej Góry. Wybornie! 

Północna wystawa masywu Babiej
Mała Babia i Beskid Śląski
Mosorny Groń
Mroźne wariacje
Drugi etap to kilometrowy odcinek pomiędzy Sokolicą a Kępą. W trakcie trzech pór roku prowadzi on kamiennym duktem wśród kosówki, jednak w zimie roślinność jest schowana głęboko pod śniegiem, więc podążamy odkrytym terenem. To właśnie tutaj po raz pierwszy można zobaczyć po lewej Tatry, a za nami wyłania się pasmo Policy. Odcinek prowadzi umiarkowanie w górę, aczkolwiek coraz bardziej kopny śnieg nieco spowalnia. Po 30 minutach znajdujemy się na wysokości 1520m n.p.m. – szczyt. 

W kierunku Kępy
Widok na pasmo Policy
Sokolica i Polica widziane ze szczytu Kępy
Tatry po raz pierwszy
Etap numer trzy to wędrówka grzbietem po szalenie widokowym terenie. Po lewej stronie niezmiennie towarzyszą Tatry oraz wszystkie mniejsze i większe słowackie pasma, natomiast po prawej Beskid Śląski i Żywiecki. Idziemy po umiarkowanie równym podłożu z kilkoma ostrzejszymi podejściami, a słońce pomimo mrozu, daje nieźle popalić. Im jesteśmy wyżej, tym wzmaga się nieco wiatr, ale jest również umiarkowany. Ruch turystyczny wciąż jest ogromny, przez co śnieg coraz bardziej rozdeptany i niewygodny. Finalnie po 40 minutach osiągamy szczyt Gówniaka i choć jestem zmęczona, to Diablak jest już na wyciagnięcie ręki. 

Trasa z widokiem na szczyt
Wędrowniczki
W górę!
Pasmo Magury Orawskiej oraz Wielki Chocz
Beskid Śląski i Żywiecki
Do Diablaka pozostaje zaledwie kwadrans wędrówki, wierzchołek jest doskonale widoczny, a trasa przebiega po równym terenie. Czwarty etap jest już samą przyjemnością, kiedy od szczytu dzieli tak niewiele, że ma się pewność zdobycia. Kopuła oblegana jest przez dziesiątki wędrowców, ale daleko jej do tłoku. Zapewne o wschodzie było zdecydowanie więcej ludzi. Co najważniejsze, jest całkowicie bezwietrznie, a południowe słońce nieźle podgrzewa atmosferę. Widoczność dzisiaj również wyśmienita, więc rozsiadamy się na dobre. Takie okoliczności trzeba wykorzystać. 

Diablak 😁
Pachoł graniczny
Mała Fatra
Wielki Chocz i Wielka Fatra
Tatry Niżne i Zachodnie
Mała Babia Góra oraz Beskid Śląski
Po raz dziewiąty 💪
AKT 2 – zejście z Diablaka do Przełęczy Brona i wejście na Cyl
Dalszą trasę również można podzielić na dwie sceny - komedię, która niebawem stała się dramatem. Etap pierwszy to zejście z Diablaka do Przełęczy Brona – cudowny, widokowy grzbiet, niewymagająca wędrówka – cud, miód, malina. Ruch turystyczny powoli zanika, a zejście w kopnym śniegu jest czystą przyjemnością. Po 45 minutach osiągamy przełęcz. 


Babia za nami
Północne urwiska
Przełęcz Brona
Scena druga to walka – przede wszystkim z palącym słońcem, bezwietrzną aurą, kopnym śniegiem i za ciepłym ubiorem. W takich okolicznościach przyszło nam zdobywać Małą Babią Górę, która choć niepozorna, to daje w kość przez zapowiadane 30 minut. Dramat rozgrywany na czerwonym szlaku ma jednak szczęśliwe zakończenie, ponieważ szczyt Cyla jest szalenie widokowy i spokojny, więc już po chwili nie pamięta się niesfornego podejścia. 

Na szczycie
Masyw Babiej Góry i Tatry
Tam na Słowację
AKT3 – zejście z Cyla przez Markowe Szczawiny do Krowiarek
Zejście z Cyla przez Bronę aż do Markowych Szczawin to bułka z masłem. O ile kopny śnieg daje w tyłek pod górę, o tyle w dół oferuje niewiarygodne przyspieszenie. Pierwszy odcinek z Brony do Markowych to praktycznie szus na butach, więc tempo mamy fantastyczne. Po 45 minutach meldujemy się w schronisku, które po raz kolejny nas zawiodło. Chodzi mianowicie o jedzenie, bo ilekroć zamawiamy w tym miejscu posiłek, to jest niedobry. Da się co prawda go zjeść, ale tylko ze względu na wydane pieniądze, a nie smak 😟 Wielka szkoda.
Z Markowych Szczawin w drogę powrotną udajemy się nazbyt oczywistym szlakiem niebieskim, który lasem trawersuje masyw Babiej Góry, a odcinek przewidziany na 2 godziny sprowadza wprost na Przełęcz Krowiarki. Etap ten dłuży się niemiłosiernie – słońce jest coraz niżej, w lesie chłodno, a walorów widokowych brak. Tylko jeden, jedyny raz biała góra na nas spogląda – groźna, majestatyczna, wspaniała. Po 1h 30 minutach kończymy 20-kilometrową wędrówkę w czasie łącznym 6,5h. 


Biała Góra
EPILOG
Dzisiejsza historia zdecydowanie zasługuje na happy end. Przede wszystkim znana z kapryśności góra, tym razem okazała się łaskawa – zarówno pogodowo, jak i widokowo, co w zimie jest istnym majstersztykiem w jej wykonaniu. Na Diablaku byłam po raz drugi w lutym, po raz dziewiąty w ogóle. Czy jestem znudzona i nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć? Absolutnie nie. Lubię Babią za jej odmienność względem otoczenia, za to że jest dumną egoistką, czasem groźną, a czasem miłą. Lubię wracać i za każdym razem odkrywam coś nowego. Dziś widok Białej Góry na szlaku niebieskim zrobił mi dzień. Opisana pętla jest klasykiem, chyba każdy kto choć raz pojechał na Diablak, to wybrał wspomnianą trasę i choć ja wolę zdobywać go od południa, to Krowiarki darzę sentymentem. Polecam tę babę choć raz poderwać, a nóż okaże się, że będzie z tego szczęśliwy, poważny związek, a nie jakiś tam dramat 😉


A.P.
08.02.2020



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz