Białe Tatry wołały mnie od dawna, a jeśli dodać do tego wiosnę, krokusy i słońce, to plan na Zachodnie w zasadzie sam się szkicuje. Pozostaje go zrealizować.
Do Siwej Polany na parking docieramy około 7:00. Pamiętajcie, by dojechać na ten ostatni pod samiuteńkim szlabanem, ponieważ naganiacze zachęcają do zaparkowania wcześniej, co nie tylko naraża Was na dodatkowe metry pieszo, ale także zapłacicie za postój zamiast 10zł, dwukrotną cenę. Nasz pierwszy cel to Polana Chochołowska i ostatni moment na to, by załapać się na krokusy. By tam dotrzeć, czeka nas 2-godzinna wędrówka przez dolinę, która mnie niesłychanie demotywuje. Podczas marszu mam w zasadzie ochotę zawrócić, jestem znudzona i dla mnie osobiście jest tylko kilka ładnych miejsc do drodze. Monotonia i jeszcze raz monotonia.
![]() |
Siwa Polana |
![]() |
Jeden z momentów, kiedy jest ładnie |
![]() |
A poza tym las… |
![]() |
Ani kroku(s) dalej |
![]() |
Insta story samo się nie nakręci 😉 |
![]() |
Krokusowe poletko |
![]() |
Kominiarski Wierch |
![]() |
Wiosna vs zima |
![]() |
Wołowiec i Łopata |
![]() |
Krokusy i bacówki |
![]() |
Grześ, Bobrowiecka Przełęcz, Bobrowiec i w tle Osobita |
![]() |
Kominiarski Wierch za nami |
![]() |
Po lewej Ornak |
![]() |
Bystra i Starorobociański |
Panorama na południe - od Bystrej po Jarząbczy |
Chmura nad Bystrą |
Wschód - Kominiarski i grzbiet Ornaku |
Północ - Grześ, Osobita i Bobrowiec |
Zachód - Jarząbczy, Rohacze, Wołowiec i Rakoń |
![]() |
Wołowiec i Rohacze |
![]() |
Czubik, Kończysty i Starorobociański |
![]() |
Bystra i Krywań |
![]() |
Na szczycie! 😀 |
Kończysty Wierch dzisiaj odpuszczamy – ze względu na wiatr, siły oraz dość pokaźną pokrywę śniegu widoczną na podejściu. Schodzić z Trzydniowiańskiego będziemy tym samym szlakiem, ale przedtem zatrzymujemy się na osłoniętym od wiatru grzbiecie, aby pokontemplować w otoczeniu ciszy i natury. Przed wejściem do lasu tym razem oboje zbroimy się w raki, w przeciwnym razie droga powrotna w ogóle nie byłaby możliwa. W ubranym sprzęcie metry uciekają dość szybko, aczkolwiek trzeba uważać na połacie podtopionego śniegu, żeby przy zapadaniu nie doszło do samookaleczenia. Potem jeszcze odcinek Krowim Żlebem i po 1h 20 minutach znajdujemy się w Dolinie Chochołowskiej. Ten odcinek jednak świadomie pominę w mojej opowieści, bo musiałabym zagwiazdkować całe zdania 😉 Morał jest taki, że w tym roku moja noga na pewno tam więcej nie postanie. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda, a poza tym Meindle przewidziane na zimowe wędrówki, nie dość że mnie obtarły, to w dolinie czułam, jakbym na stopach miała beton 😠
Gwoli podsumowania – wiosna to świetna pora na wędrówki po Tatrach Zachodnich, a w połączeniu z krokusowym szaleństwem tak naprawdę doświadczamy obcowania z dwoma porami roku. Choć warunki na szlaku są zmienne i dość męczące, to satysfakcja ze zdobycia szczytu niewspółmierna. Ja wszakże Chochołowskiej szczerze nienawidzę, ale pewnie są tacy, których ta dolina nie drażni (np. Pan mąż 😉). Dzisiejsze destynacje bardzo na plus, a droga… droga to tylko półśrodek...
A.P.
19.04.2019
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza