Mała Fatra od południa - Šútovský vodospád, Hromové, Chleb

Mała Fatra to jedno z najpopularniejszych słowackich pasm górskich, co wcale nie zaskakuje, kiedy spojrzymy na masywne kopy powleczone soczysta trawą i kolorowymi kwiatami. Tym razem dla odmiany postanawiam ją poznać od południowej strony, bo o ile od północy trasy są krótkie i przystępne, to po przeciwnej stronie grzbietu czeka na śmiałków aż 1200 metrów przewyższenia. 

Pętlę rozpocznę w miejscowości Šútovo, które słynie przede wszystkim z jeziora, powstałego z zatopienia kamieniołomu. Jezioro zostawiam sobie na deser, a tymczasem o poranku obieram szlak niebieski i udaję się do Szutowskiego Wodospadu, który jest największą kaskadą w Małej Fatrze. Tabliczki wskazują 1h 20min do celu, a droga na całej długości 4,5km prowadzi lasem wzdłuż potoku, przez co nawet w lipcu jest chłodno. Podejście jest umiarkowane, nie przysparza trudności, ale nadzwyczaj nudne. Po upływie 60 minut docieram do węzła szlaków i dosłownie na moment zbaczam z niebieskiej ścieżki, by dostać się do wodospadu, który już słychać. Trzeba przyznać, że 38-metrowa kaskada robi wrażenie i wcale nie dziwi, że Šútovský Vodopád przyciąga tylu amatorów.

Początek szlaku niebieskiego
Cel wysoko w oddali
Szlak prowadzi wzdłuż potoku kilkakrotnie go przecinając
Pod wodospadem
Po krótkim odpoczynku przy szumie spadającej wody, wracam na szlak niebieski, który od razu intensywnie pnie się w górę. Podejście przez las daje popalić, a zadyszka staje się nieodłącznym elementem marszu. Nie ma jednak innej możliwości, ponieważ gdzieś trzeba zdobyć tę wysokość. Po 45 minutach wyłaniam się z lasu, a moim oczom ukazują się niekończące zbocza, połyskujące we wszystkich kolorach zieleni. Momentalnie odczuwam także lipcowe słońce, które w przeciągu sekund zaczyna palić skórę. Jednak widok Stoha skutecznie równoważy tę niedogodność. 

Wyłaniam się z lasu
Stoh po raz pierwszy
Wciąż szlakiem niebieskim maszeruję przyjemnie trawersując zbocza, choć energia ucieka wraz z litrami wylewanego potu. Podziwiam krajobraz wokół, jednak w Małej Fatrze to roślinność przyciąga wzrok najbardziej. Unikalne, różnokolorowe kwiaty sprawiają, że nie sposób przejść obojętnie, a masywne kopy w ich tle jakby łagodnieją. Po kolejnym kwadransie osiągam rozstaj Mojžišove Pramene i bez zmian kontynuuję wędrówkę za niebieskimi znakami. Wciąż trawersem, choć dość intensywnym zmierzam do kolejnego rozstaju. 

Wąska ścieżka w dywanie
Kwiatki, Stoh i Rozsutec
Motylki 
Intensywnie
Z biegiem czasu nachylenie terenu łagodnieje, a po prawej stronie pojawia się grzbiet od Chleba po Hromové. To właśnie Hromové są moim pierwszym celem, a dostanę się tam szlakiem żółtym zapowiadanym na 35 minut. Wędrówka ponownie przebiega trawersem, cel jest coraz bliżej, więc i motywacja nienajgorsza, a widoki zachęcające. Gdy osiągam grań, mogę wreszcie odetchnąć pełną piersią i napawać oczy dobrze znanym widokiem, który porywa za każdym razem równie mocno. Idę jeszcze kawałek na wschodni wierzchołek, po czym siadam i chłonę. Stoh w parze z Wielkim Rozsutcem onieśmiela, w oddali majaczą Tatry oraz Tatry Niżne, a małofatrzańska grań jakby się delikatnie porusza kołysana wiatrem. 

Trawers z widokiem na Chleb
Widok z wierzchołka Hromové na Chleb i Wielki Krywań
W kierunku Stoha i Rozsutca
Zbliżenie na kolosy
Na południe Wielka Fatra
Nieśmiało majaczą Tatry i Wielki Chocz
Moim kolejnym celem jest Chleb, na który prowadzi czerwony szlak grzbietowy. Niech Was jednak nie zwiedzie ta przyjemna nazwa, ponieważ na odcinku 800 metrów, trzeba się wspiąć w górę aż dwukrotnie. Można oczywiście obejść oba wierzchołki bokiem, ale co to za satysfakcja 😉 Zdobywam więc miarowym tempem najpierw zachodnie Hromové, a następnie licznie oblegany Chleb. Widoki wciąż na wysokim poziomie, więc nic tylko patrzeć, i patrzeć… 

Za plecami cudowny grzbiet
Gra świateł
Na Chlebie można się za głowę złapać z wrażenia 😉
Następnie kontynuuję wędrówkę szlakiem czerwonym w kierunku Snilovskego Sedla, gdzie zamierzam napoić ciało i duszę słowacką kofolą. Odcinek ten jest niewymagający, prowadzi umiarkowanie w dół, a z każdym metrem bliżej celu zagęszcza się ludność. Na przełęczy, a w zasadzie nieco pod nią, znajduje się górna stacja gondoli Vrátna, którą w zaledwie 10 minut można się dostać na 1500m n.p.m.. Nie dziwi więc fakt, że większość turystów eksploruje główne grzbiet Małej Fatry od północy, gdyż piesze wędrówki także są mniej wymagające. Ja tymczasem udaję się do bufetu, aby odpocząć z widokiem na Południowy Groń i Chleb. 

Zejście do przełęczy z widokiem na Wielki Krywań
Panorama z górnej stacji kolei
Gondolka
Niebawem wracam na siodło pomiędzy Chlebem a Wielkim Krywaniem, ale wędrówkę kontynuuję w kierunku południowym, rozpoczynając tym samym powrót do bazy. Kolejnym celem na mojej trasie jest Chata pod Chlebem, z którą do tej pory było mi nie po drodze. Oddalona jest ona o 30 minut od przełęczy, a szeroki dukt prowadzi umiarkowanie w dół. Schronisko jest najwyżej położonym obiektem w Małej Fatrze, oferuje 23 miejsca noclegowe, a świetna lokalizacja tylko zachęca do zatrzymania się w tym miejscu. Grzechem byłoby przejść obok obojętnie.

Szlak do Chaty
Z tyłu Wielki Krywań
Chata pod Chlebem
Następnie kontynuuję zejście szlakiem zielonym i nim kieruję się z powrotem do Šútova. O ile dzisiejsze podejście było wymagające, to zejście jest istnym koszmarem. Początkowo tracę wysokość stromym stokiem i choć idzie się szybko, to kolana okrutnie cierpią, a głowa powoli zbliża się do udaru słonecznego. Na szczęście po 20 minutach znikam w lesie i teraz już wygodnie nabijam kilometry. 

Zejście przebiega stokiem
Ostatni odcinek na trasie to wędrówka szutrową drogą między polanami, a na koniec kawałek żółtym asfaltowym szlakiem. Niezwykle ciepło, niezwykle widokowo, a wokół cisza i samotność. Pętlę zamykam na 19 kilometrze, po 8 godzinach na szlaku. Całość zdecydowanie podsumowuję jako wymagającą, bez różnicy w którą stronę pokonywałoby się pętlę. Duże przewyższenie i sporo trasy lasem są dużym minusem, podczas gdy północ oferuje cudne panoramy od samego początku. Zdecydowanie pętla dla koneserów, ale i tak cholernie warto 💪

Ostatni odcinek szutrem
"Nizinne" widoki
Tam byłam 😍
Na koniec udaję się nad Szutowskie Jezioro, które jest istną plażą rozrywkową dla Słowaków. Kompletnie nie spodziewałam się zastać takiego ogromu ludzi opalających się nad sztucznym zbiornikiem, ale też nie ma co się dziwić, bo woda i otoczenie jest niczym z Chorwackich pocztówek. Jeśli jednak chcecie zaznać tu spokoju i zrobić jakieś przyjemne zdjęcia, to trzeba się ogarniać o poranku 😉 Na koniec tylko dodam, że eksplorowanie Słowacji sprawia ogromną przyjemność 💛

Šútovské jazero
Krystaliczna woda

A.N.
05.07.2020



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz