Miało być lekko i przyjemnie, a wyszło Rifugio son Forca & Mietres


Nieciekawe prognozy i niespodzianki dnia poprzedniego mieszają skutecznie w naszych planach, tak iż dzisiaj postanawiamy zrobić łatwy i przyjemny trekking ku pokrzepieniu serc. Widokowo będzie na pewno, wszakże innej opcji w Dolomitach nie ma 😃 W planie mamy odwiedzić dwa nieopodal leżące schroniska - Rifugio son Forca i Rifugio Mietres, które w połączeniu z bajkowym otoczeniem i łatwymi szlakami, mają „zrobić nam dzień”.
Wędrówkę rozpoczynamy z samego rana, by w okolicach południa wrócić na parking, ponieważ ciężkie powietrze nieuchronnie zwiastuje wyładowania atmosferyczne. Za punkt startowy obieramy Passo Tre Croci, skąd szlakiem nr 203 podążamy bezpośrednio do pierwszego schroniska. Szlak niestety prowadzi w sąsiedztwie stoku narciarskiego, przez co krajobraz pozostawia wiele do życzenia, jednak droga nie jest wymagająca, więc marsz przebiega sprawnie. 


Passo Tre Croci
Szlak prowadzi powyżej stoku
Po upływie godziny docieramy na Passo son Forcia, skąd możemy podziwiać Masyw Cristallo, grupę Sorapis, olbrzymie Tofany, czy niewielkie, sztuczne jeziorko w dole. Do schroniska pozostało nam zaledwie 15 minut drogi, prowadzącej oczywiście nartostradą. Widoki są piękne, ale krajobraz niesamowicie szpetny… 

Grupa Sorapis
Masyw Cristallo
Pelno i Civetta
Pomagagnon i niewielki zbiornik w dole
Po godzinie 8:00 docieramy do Rifugio son Forca i niestety marzenie o kawie czy jajecznicy, okazuje się marzeniem ściętej głowy… Schronisko jest aktualnie nieczynne i do tego w trakcie remontu, więc pozostaje nam zjeść kanapki z pasztetem na jednej z ławek. Okolica jest piękna, zwłaszcza Masyw Cristallo przyciąga wzrok i wielka szkoda, iż aktualnie jest nieczynny wyciąg do Rifugio Lorenzi, ponieważ schronisko na 2918m n.p.m. oferuje oszałamiający widok. Również kolejka była sama w sobie ciekawą atrakcją ze względu na wagoniki w kształcie beczek, które teraz można podziwiać już tylko na zdjęciach… Może kiedyś wróci do łask, ponieważ obecnie na przełęcz można dostać się upierdliwym, sypkim żlebem lub Ferratą Dibona. 

Rifugio son Forca
Grupa Sorapis oraz Passo son Forcia po prawej
Specyficzna gondola – źródło wikipedia.de
Po śniadaniu ruszamy dalej – cel Rifugio Mietres. Najpierw wracamy na przełęcz Son Forcia, gdzie obieramy szlak numer 205, który po krótkim odcinku szeroką autostradą odbija w lewo w las. Maszerujemy w cieniu drzew, praktycznie po równym terenie, jest cicho, magicznie, a i widoków nie brakuje. Po 30 minutach dochodzimy do Forcella de Zumeles, gdzie znajduje się krzyżówka szlaków. Tam zmieniamy numerek na 204.

Trawers przez las
Masyw Monte Cristallo
Widok z przełęczy na Tofany i Cortinę d’Ampezzo
Gdy stawiam pierwszy krok we wskazanym kierunku, nagle widzę kruchy żleb, podcięty ostrym urwiskiem 😮 Z lekkim zawahaniem i szczyptą powściągliwości ruszamy w tę piargową otchłań i krok za krokiem podążamy, a raczej osuwamy się w dół. Przebieg szlaku jest praktycznie niewidoczny, ale w momentach wątpliwości kierują nas sympatyczni włosi, którzy aktualnie wykonują prace remontowe. Po kwadransie szczęśliwie opuszczamy sypki teren i wciąż tracimy wysokość, tym razem jednak zakosami po miękkim zielonym zboczu. Potem czeka nas jeszcze 15 minut lasem i znajdujemy się na kolejnym rozstaju. Spoglądamy na tabliczki wskazujące szlak, którym przyszliśmy, zastanawiając się, czemu ktoś dopisał tam „per esperti”. Myślimy, myślimy, cóż to może oznaczać, gdy wtem zapala się lampka w tych zakutych łbach - „dla ekspertów” czyt. zaawansowanych… Gratulacje za wybór szlaku! 😐

Zejście po zielonym zboczu – nachylenie terenu znaczne…
Za nami
Per esperti 😮
Z rozstaju do schroniska pozostaje nam około 30 minut wędrówki szlakiem 211. Maszerujemy w cieniu drzew, szeroką, wygodną drogą, najpierw po równym terenie, a potem nieco w dół. Nie czyhają na nas już żadne niespodzianki i w znakomitych humorach docieramy do Rifugio Mietres. Na miejscu pyszna kawa i relaks w promieniach słońca, choć czarne chmury nadciągające zza masywu Tofany, nie nastrajają optymizmem… 

Wygodna droga w kierunku schroniska
Rifugio Mietres
Uno cappuccino 😀
Nie ociągając się zbyt długo, ruszamy w kierunku samochodu. Ostatni 4-kilometrowy odcinek szlakiem 211 doprowadzi nas ponownie na Przełęcz Tre Croci, a wędrówka zakrawa na niewymagającą. Marsz w dół szeroką drogą nie przysparza problemów, a gdy delikatnie zaczyna kropić, zarzucamy na siebie peleryny i ciśniemy dalej. Wkrótce niebo zaczyna serwować wielkie krople deszczu i w obawie przed przemoczeniem już drugich na tym wyjeździe butów, postanawiamy przeczekać najgorsze pod osłoną drzew. 
Gdy deszcz nieco ustaje, pokonujemy kolejne metry lasem, a gdy zaczyna lać mocniej znowu przystajemy. Po 50 minutach docieramy do drogi asfaltowej, skąd pozostaje zaledwie 1,5km do auta. Niestety są to najodleglejsze kilometry w naszym życiu… Gdy jesteśmy na otwartej przestrzeni pada pierwszy grzmot i długo się nie zastanawiając, chowamy się pod jednym z drzew, dającym schronienie przed ulewą. Oczywiście nie mamy pewności, że w to drzewo nie pieprznie piorun, bo burza jest coraz bliżej nas, a gdy jedna zaczyna się oddalać, nagle pojawia się druga… Stoimy w miejscu przerażeni i zmarznięci ponad pół godziny, i dopiero kiedy oberwanie chmury przeradza się w mżawkę, a grzmoty nieco milkną, ruszamy dalej. Po 15 minutach jesteśmy przy samochodzie, a kiedy wsiadamy do środka, przychodzi kolejna burza i tak aż do wieczora jeszcze nad Cortiną szaleje 3 lub 4-krotnie. Co za dzień...

Dzisiejszy dzień był znowu pełen wrażeń. Plan zakładał spokojną, lekką wędrówkę, a przerodził się w upierdliwy żleb i burzę na finiszu… Wybrana pętla na pewno nie należy do top tras w Dolomitach, ale jest ciekawym akcentem na tym wyjeździe. Czy było warto? Pewnie, że warto. Odkrywanie nowych miejsc, to najlepsze co nas może w życiu spotkać!



A.P.
19.06.2019


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz