Po drugiej stronie Wisły - Czupel, Trzy Kopce, a na deser Telesforówka

Maj jest jednym z tych miesięcy, które uwielbiam spędzać w Beskidach. Soczysta zieleń przeplatana łąkami pełnymi kwiatów to jest to, czego wiosną pragnę najbardziej, a idealnym rozwiązaniem na wędrówkę jest Beskid Śląski. Jest sielankowo, jest blisko, i wszystko 😉
Wycieczki w pobliskie pasma lubię również ze względu na porę wybudzania. Wstaję nieco przed 7:00, a już około 8:00 mogę być na szlaku, by podziwiać poranny krajobraz oraz góry, które za dnia zatłoczone, teraz są puste. Tak w pewną majową niedzielę lądujemy w Wiśle i odnajdujemy pewien szlak zielony. Celowo wybrałam ścieżkę, którą jeszcze nie wędrowałam, bo choć Śląski leży rzut beretem od mojego domu, to zawsze znajdzie się odcinek, na którym moja stopa jeszcze nie stanęła. Tak jest i tym razem. Już po kilku krokach od opuszczenia samochodu rozpoczynamy wejście na pierwszy szczyt dzisiejszego dnia. Mowa o niepozornej 711-metrowej Grapie, na której zimą szaleją narciarze, a latem… a latem są pustki, widoki i soczysta trawa 😀


Podejście na Grapę, z widokiem na Pasmo Czantorii
Soczyście
Podejście jest niewymagające – najpierw podążamy szutrem tnąc przez stok, a potem już po płytach obok ostatnich domostw. Cały czas jest widokowo, a pomimo wczesnej pory słońce zaczyna nas konkretnie rozgrzewać. Maj w tym roku jest wyjątkowo…letni. Po około 30 minutach docieramy do górnej stacji kolejki i tym samym stajemy na szczycie. Chwila na oddech i lecimy dalej. 

Droga obok domostw
Widok z Grapy
Naszym kolejnym celem jest górka mniej znana i nie tak gęsto odwiedzana, czyli Czupel. Sam wierzchołek nie leży stricte na szlaku, ale tuż nieopodal, a do tego jest na nim usytuowana panorama widokowa, a skoro jest panorama, to jest i widok. Tak więc wciąż zielonym szlakiem idziemy w kierunku tego Czupla. Na początek maszerujemy żwawo wąską ścieżką między drzewami, potem czeka nas mocniejsze podejście po luźnych kamieniach, by na koniec wędrować umiarkowanie w górę, za to szeroką ścieżką wśród krzewów. Jest ciepło, przyjemnie, spacerowo, a przede wszystkim pusto. Beskid Śląski dla Nas 😊

Niby zwykła droga, a jakoś tak przyjemnie
Z racji tego, że Czupel nie leży na szlaku, a znakowana droga sunie po jego zboczach uważnie wypatruję ścieżki odbijającej właśnie na szczyt. Kiedy jesteśmy już coraz wyżej, w końcu dostrzegam potencjalną ofiarę i podczas gdy zielone znaki skręcają delikatnie w prawo, to ta wystrzela na wprost, jakby na jakiś szczyt. Długo się nie zastanawiając, obieramy kierunek centralny i wąską dróżką najpierw wśród traw, potem krzaczorów, a potem już przeciskając się między choinkami, brniemy coraz to bardziej w górę. I kiedy już nadzieja umiera, że chyba my gdzieś indziej ciśniemy, wtedy oto pojawia się on i jego cudna panorama 😄 Kopuła szczytowa choć niewielka, to pomieści kilkanaście osób, lecz na szczęście my nie musimy się z nikim dzielić. Panorama 360 na Beskid Śląski zachwyca i doprawdy nie wiem dlaczego tędy nie przebiega znakowana droga. Czas na śniadanie z przecudnym widokiem! 

Taka panorama na wschód – w kierunku Zielonego Kopca, Magurki Wiślańskiej i Baraniej Góry
Jest szczyt
Zielono na północ :D
Na południe Słowacja i pasma widoczne aż po Małą Fatrę
Jest i Rozsutec
Południowy – zachód
Ze szczytu nie musimy schodzić tą samą drogą, i tym samym cofać się do miejsca ucieczki ze szlaku, ponieważ na północ prowadzi również ścieżka i to szersza oraz o wiele wygodniejsza, a jak się okazuje za 100 metrów całkiem nieźle oznaczona. Następnie czeka nas odcinek łatwy, miły i przyjemny na kolejny szczyt – Smrekowiec, i trzeba przyznać że świerki bujnie go porastają tworząc zieloną aurę. Ten kilometrowy etap jest niesamowicie soczysty, a do tego kompletnie niewymagający, ponieważ przemieszczamy się z wysokości 882m n.p.m. na 835m n.p.m. Tak naprawdę najwyższy szczyt mamy już za sobą i odtąd tylko w dół. Yeah 😃

Od północy lepsze oznaczenia
Smrekowa ścieżka
Maj
Smrekowiec
Po 15 minutach zmieniamy znaki na żółte, które najpierw zaprowadzą nas na Gościejów, a następnie na Trzy Kopce Wiślańskie. Szlak prowadzi grzbietem wręcz po płaskim terenie, droga jest szeroka, wygodna i fantastyczna na spacer dla każdego. Na dodatek po krótkim leśnym odcinku wychodzimy na otwarty teren, mając po prawej pasmo Klimczoka oraz Skrzyczne. Rozległe polany przeplatają się z zielonymi wzgórzami, śpiew ptaków miesza się z cykaniem świerszczy, a nasze buty omiata kurz. Ten błogostan trwa zaledwie 30 minut, ponieważ docieramy na Trzy Kopce Wiślańskie oraz do słynnej Telesforówki. 

Zielone wzgórza
Polany
Szlak
Telesforówka nosząca miano przytuliska to chatka oferująca noclegi, domową kuchnię oraz tradycyjne wypieki. Położona jest w sercu Beskidu Śląskiego, co zapewnia jej świetne widoki, ale panorama to tylko jedna z jej cech charakterystycznych. Ściany budynku zdobią bowiem malowidła smoka Telesfora, a w jej otoczeniu poza ławami i miejscem do siedzenia, stoi również stary garbus pomalowany w ogniste kolory. Przy Telesforówce zastajemy zaledwie kilka osób, więc siadamy na jednym z wolnych miejsc, zamawiamy pyszne ciacho drożdżowe i odpoczywamy w promieniach słońca. Wybija 11:00. 

Telesforówka
W Garbusie
Widok na Skrzyczne
Inne malowidła
Kiedy turystów zaczyna mocno przybywać, a słońce porządnie dogorywać, postanawiamy ruszyć tyłki i udać się na wierzchołek Trzech Kopców Wiślańskich. Szczyt ten leży kilkadziesiąt metrów od schroniska, a jego znakiem rozpoznawczym są trzy głazy – symbole granicznych miejscowości: Wisły, Ustronia i Brennej. Na grzbiecie jest również widokowo, więc rozglądamy się wokół, by zapamiętać każdy element krajobrazu. 

Szlak z widokiem na Wielką Czantorię
Równica i Orłowa
Za nami Telesforówka, Kotarz i pasmo Klimczoka
Trzy głazy, trzy gminy
Z Trzech Kopców pozostaje nam zejście do Wisły szlakiem żółtym, a tabliczki zapowiadają zaledwie 1h 15min marszu. Na początek czeka nas kwadrans lasem - szeroką bitą drogą, po czym wychodzimy na betonowe płyty, a teren stopniowo się odsłania. Z czasem droga staje się asfaltowa i prowadzi nas miedzy domostwami, i choć nie powinno być nic w tym nadzwyczajnego, to właśnie jest nadzwyczajnie. Znajdujemy się w miejscu wyjątkowym, widokowym, sielankowym i takim po prostu łał, takim które uwielbiam, i takim któremu maj dodaje jeszcze skrzydeł. Szlak nasz biegnie bowiem z widokiem na pasmo Czantorii, a wokół drogi znajdują się rozległe polany, mieniące się wszystkimi odcieniami zieleni. Mam słabość do takich pakietów 😍

Wielka Czantoria i wielka polana :)
Stożek, Soszów, droga, polana…
Za nami Kamienny
Widok z Jarzębatej
Na koniec pozostaje nam zejście do centrum Wisły i powrót chodnikiem do miejsca, gdzie zaparkowaliśmy samochód. Ostatnia godzina i 4-kilometrowy spacer okazały się bardziej męczące niż mogłoby się wydawać, a to wszystko ze względu na wspomniany majowy upał… Wisłę żegnamy w dobrych humorach, a w Beskid Śląski na pewno jeszcze wrócimy tej wiosny. Wszakże jest tu w czym wybierać, a ja osobiście mam chrapkę na jeszcze parę smakowitych szlaków 😉

The end
A.N.
13.05.2018


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz