28 września w Bielsku budzi nas piękny wschód słońca, po drodze przedzieramy się przez gęste mgły, za Ślemieniem wita nas na szosie duży, leniwy jeleń, a tuż przed Zawoją dwie niewielkie sarny przebiegają przez jezdnię i obserwują nas z pobocza. Podróż z atrakcjami.
Na Przełęcz Krowiarki docieramy o 7:30 i już po chwili znajdujemy się na czerwonym szlaku. Najpierw czeka nas odcinek na Sokolicę, który jest z całej trasy najbardziej wymagający kondycyjnie. Droga przebiega lasem po kamiennym dukcie, a rześkie powietrze daje się odczuć na skórze. Podejście pokonujemy w 45min, mijając z naprzeciwka tłumy turystów, wracających ze wschodu słońca. Na Sokolicy wita nas błękitne niebo, chmury w dolinach, a z platformy widokowej doskonale rysuje się nasz cel - Diablak. Zapowiada się piękny dzień, a właściwie już taki jest.
Robię kilka zdjęć po czym ruszamy dalej w kierunku kolejnego tarasu widokowego, który znajduje się na Kępie. Idziemy kamiennym duktem wśród kosówki, który wznosi się umiarkowanie w górę, powoli odsłaniając przed nami widok na Tatry ponad morzem chmur. Szczyty o tej porze roku już są przyprószone śniegiem, a widok rozciąga się od Hawrania aż po Krywań. Po 20 minutach zdobywamy szczyt Kępy i na chwilę przystajemy, by pokontemplować w ciszy. Stąd doskonale widać, jak poranni turyści dopiero docierają na Sokolicę, więc w spokoju jeszcze przez chwilę cieszymy się otoczeniem i swoją obecnością.
Szlak na szczyt w dalszej części wiedzie niemalże po płaskim terenie z niewielkimi podejściami. Obecnie podążamy po otwartej przestrzeni, niespiesznie stawiając krok za krokiem, a po lewej niezmiennie naszym towarzyszem są Tatry. Mijają kolejne minuty tego górskiego spaceru, a przed nami wyłania sie kamienna kopuła szczytowa. Jeszcze tylko kwadrans i nasze stopy staną na Diablaku.
Co kawałek spoglądam w lewo i ciągle nie dowierzam. Sprawdza się znane powiedzenie „do trzech razy sztuka”, bo to właśnie dziś za trzecim razem, trafiam na idealną widoczność. Docieramy na szczyt po 10:00. Ludzi jeszcze niewiele – Ci ze wschodu już zeszli, Ci z dołu jeszcze nie zdążyli wejść. Świetna okazja do upamiętnienia na zdjęciach zdobycia drugiej na liście Korony Gór Polski.
![]() |
Moje dwie miłości: one za mną, a On przy mnie <3 |
Po drodze jeszcze zatrzymuje się na chwilę i spoglądam na drugą stronę masywu.
Z racji tego, że trafiamy na zakończenie sezonu górskiego zejście nieco utrudnione. Tłumy zmierzają do schroniska, korkując cały wąski szlak do Przełęczy Brona. W końcu docieramy na Markowe Szczawiny i tam oczekujemy na mszę świętą, odprawianą zawsze w ostatni weekend września.
Niedługo potem schodzimy niebieskim leśnym szlakiem do Krowiarek. Dzień był piękny. Dawno tak nas nie przywitały Beskidy.
Wracamy wypoczęci i bardzo szczęśliwi do domu. A może to właśnie w domu byliśmy…?
A.N.
28.09.2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz