Babia Góra - zimowe, łaskawe oblicze królowej

Babia Góra jest najwyższym szczytem Beskidu Żywieckiego i całych Beskidów w ogóle, a jej wybitność względem otoczenia czyni ją kapryśną, zbierając okoliczne chmury na siebie. Bywają jednak takie dni, kiedy jest łaskawa i otwiera swoje słoneczne, widokowe ramiona przed gośćmi. Tak staje się 01.03.2023 i choć doliny powoli otula wiosna, to na Diablaku wciąż panują warunki zimowe. 
Startuję z Przełęczy Krowiarki o godzinie 7:30 - środku tygodnia parking jest praktycznie pusty, więc liczę również na mały ruch turystyczny. Szlak czerwony przewiduje na Babią Górę 2h 30 minut i w warunkach zimowych ten czas raczej się sprawdza, wliczając wszystkie postoje na podziwianie krajobrazu. Pierwszy etap to podejście lasem na szczyt Sokolica i choć może wydawać się nieco nudny, to zimą nawet las jest magiczny.

Babiogórski las
Okno widokowe
Miarowe tempo i przyjazne podłoże pozwalają po 45 minutach zameldować się na Sokolicy. Po raz pierwszy mogę dziś spojrzeć na potężny masyw Babiej Góry i drogę, którą trzeba przebyć, by znaleźć się na szczycie. Wspominam moją pierwszą wędrówkę na Diablak i zachwyt nad unikalnym krajobrazem tego parku narodowego. I patrzę dziś na ten sam krajobraz po raz 12-sty, a każdy szczegół zachwyca mnie jeszcze bardziej. Z rozmyślań wyrywa mnie wciąż chłodne marcowe powietrze, więc ruszam w górę ku swojemu przeznaczeniu.

Klasyczny widok z Sokolicy
Biały masyw Babiej Góry
Szlak czerwony zazwyczaj wije się wśród kosówki, ale w zimie roślinność schowana jest pod grubą warstwą śniegu. Przede mną roztacza się bezkresny biały grzbiet, którym będę podążać przez kolejne godziny. Wraz z opuszczeniem lasu mojej wędrówce towarzyszą także fenomenalne widoki - po prawej na Beskidy, a po lewej na różnorodne słowackie pasma oraz Tatry. Spokojnym tempem zdobywam wysokość, już niebawem meldując się na Kępie. Staję na platformie widokowej ukrytej pod śniegiem, rzucam okiem na okolicę, po czym bez wahania ruszam w dalszą drogę.

Szlak wśród kosówki
Beskidy
Widok z Kępy
Cel
Do pokonania pozostało mi 200 metrów deniwelacji i 2 kilometry dystansu. Maszeruję odkrytym terenem, śnieg na szlaku jest dobrze zbity, a babiogórska pogoda rozpieszcza. Słońce nie opuszcza mnie ani na moment, a brak wiatru i wspaniała przejrzystość powietrza zachęcają do spokojnego spaceru i podziwiania krajobrazu. Warto poczekać na takie dogodne warunki i wtedy zaplanować trasę na Diablak, bo to nie ta góra jest kapryśna, tylko wędrowiec chcący za wszelką cenę zdobyć szczyt, nie sprawdziwszy najpierw pogody. Babia Góra zasługuje na cierpliwość, bo w zamian może dać cały genialny krajobraz.

Droga na szczyt
Zimowe krajobrazy
Tatry Niżne, Góry Choczańskie i Magura Orawska
Po 45 minutach mijam Gówniak i pokonuję ostatnią prostkę na Diablak. Choć godzina nie jest wczesna, to na szczycie nie ma wielu wędrowców, a większość siedzi pod murem i zażywa kąpieli słonecznej. Najpierw zgodnie z rytuałem podchodzę do pachołka szczytowego, by zrobić pamiątkowe zdjęcie, a dopiero potem podziwiam szeroką i daleką panoramę, jaką dziś oferuje Babia Góra. Nie pozostaje mi nic innego, jak dołączyć do pozostałych turystów i usadowić się pod murkiem, by w promieniach słońca spożyć śniadanie i naładować wewnętrzne baterie.

Ostatnie podejście
Kopuła szczytowa Diablaka
Babia Góra i Tatry
Z pachołkiem 😀
Widok na Słowację
Mała Fatra
Mała Babia Góra, Beskid Żywiecki i Śląski
Podziwiam panoramę
Wędrówkę kontynuuję czerwonym szlakiem przez Pośredni Grzbiet, co oczywiście oznacza, że zmierzam do schroniska na Markowych Szczawinach i zrealizuję najbardziej klasyczną pętlę babiogórską. Wędrówka w dół jest niewymagająca, miękki śnieg amortyzuje kroki, a widoki nie opuszczają ani przez moment. To dobra okazja do obserwacji również północnych stoków Diablaka i groźnych nawisów po zacienionej stronie góry. Tutaj człowiek sobie uzmysławia, dlaczego Perć Akademików zostaje zamykana wraz z pojawieniem się śniegu.

Babia Góra zostaje w tyle
Tatry i śniegowe stwory
Nawisy
Po 45 minutach melduję się na Przełęczy Brona, po czym skręcam w prawo w kierunku schroniska. W zimie zejście z przełęczy jest na początku zawsze nieco skomplikowane ze względu na wyślizganą rynnę będącą szlakiem. Ostrożnie idę w dół i już niebawem wkraczam w piętro regla. Ośnieżone świerki oraz popołudniowe słońce tworzą piękny spektakl, uprzyjemniając mi 900-metrowy odcinek. Po 20 minutach melduję się przed budynkiem, do którego wchodzę zagrzać się przed drogą powrotną.

Pierwszy etap zejścia z Przełęczy Brona
Ścieżka między świerkami
Las
Nieco przed 14:00 opuszczam schronisko, by na spokojnie za dnia dotrzeć do samochodu. Szlak niebieski prowadzi Górnym Płajem i praktycznie na całej długości 6 kilometrów pozbawiony jest widoków. Ścieżka wiedzie lasem, głównie cieniem i tylko w jednym punkcie po raz ostatni mogę spojrzeć na białą górę. Choć odcinek należy do nudnych, to marsz niewymagającym terenem na powrocie ma swoje plusy. Pętle zamykam po 14 kilometrach z naładowanymi bateriami.

Popołudniowe słońce
Biała Góra po raz ostatni
Wszystko co dobre szybko się kończy... Babia Góra jednak nigdzie się nie wybiera, więc niebawem pewnie wrócę w jej szeroko otwarte ramiona. Mój przepis na Diablak zawsze się sprawdza - wystarczy dobrze obserwować prognozy, a góra okaże łaskawość, bo to nie ona kapryśna, tylko biudulka ma takie położenie. Więc zamiast narzekać na ten konkretny masyw, warto poczekać i złapać tony szczęścia, tak jak ja dzisiaj 💙 


A.P.
01.03.2023



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz