Transgraniczny spacer - Trójstyk, Hrčava i Jaworzynka

Letnia sielanka, obiecująca pogoda – w sam raz na spacer w Beskidzie Śląskim. Taaa…
Na pewien doskonale zapowiadający się weekend, wymyśliłam sobie taki trekking w Trójwsi Beskidzkiej, co by sobie widoków nie żałować. Pech jednak chce, że kiedy dojeżdżamy do Koniakowa, widoczność jest kolokwialnie mówiąc do dupy. Chmury zasnuły niebo, widoków nie będzie, nie ma sensu iść zaplanowaną trasą. Z parkingu podchodzimy jedynie na Koczy Zamek i czym prędzej uciekamy do auta. Pizga złem… 


Koczy Zamek zdobyty
Szału nie ma
Nie pozostaje nam nic innego jak przewartościować dzisiejsze plany i pojechać gdzieś indziej. Skoro wstaliśmy, to po prostu szkoda dnia. Z braku laku z Koniakowa przenosimy się do Jaworzynki i postanawiamy odwiedzić Trójstyk, czyli punkt łączący granice Polski, Czech i Słowacji. Jak się pogoda nie poprawi, to wrócimy do auta, jak pojawi się iskierka nadziei, to pójdziemy dalej. Plan w głowie jest.
Od parkingu na końcu wsi, na Trójstyk czeka nas 15 minut marszu żółtym szlakiem, który przebiega drogą asfaltową. Czarne chmury wciąż kłębią się na niebie, ale pojawia się cień nadziei na rozpogodzenie… albo na rychły deszcz...


Idziemy na Trójstyk
To już
Po 10 minutach jesteśmy na miejscu i obowiązkowo robimy sobie zdjęcia we wszystkich trzech krajach. Co nas zaskakuje, to brak mostu na stronę słowacką, który służył do pokonania głębokiego jaru. 3 lata temu most był i to jedną z lepszych atrakcji na Trójstyku, dziś musimy radzić sobie bez niego. A szkoda bo trzy flagi powiewające na nim robiły naprawdę mega wrażenie. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. 

Tak było w 2015
Tak jest w 2018
Rzeczpospolita Polska
Ceska Republika
Slovensko
Prawdziwy trójstyk granic w korycie rzeki
Tym razem pogoda nam sprzyja i po obejściu wszystkich państw postanawiamy ruszyć dalej. Decydujemy się na krótką pętlę szlakiem żółtym, a za kolejny cel obieramy miejscowość Hrčava. Tabliczki wskazują na miejsce 2 kilometry, więc tym bardziej chętnie ruszamy. Całość pokonujemy drogą asfaltową, najpierw między domami, a później już lasem. Idziemy wzdłuż granicy czesko-słowackiej i z dołu obserwujemy tranzyt sunący mostem na Zwardoń. Po 40 minutach docieramy do fajnej, pustej polanki i tam robimy sobie popas. Spoko miejsce.

Szlak wzdłuż granicy
Na szlaku
Podejścia też są po drodze
Popas na polanie
Niebawem docieramy do miejscowości Hrčava, które jest malutką wioską przygraniczną, odwiedzaną głównie ze względu na bliskość trójstyku. Sama w sobie mieścina jest ładna, domy budowane na ten sam styl, a nawet urząd gminy wygląda klimatycznie. Na końcu zabudowań usytuowany jest drewniany zabytkowy kościół pw. Cyryla i Metodego z 1936 roku, a potem już tylko droga za granicę… 

Domki
Centrum z restauracją „U Sikory”
Urząd
Kościół i parafia
Okoliczne widoki
Nieustannie drogą asfaltową zmierzamy ku ojczyźnie. Opuszczamy Herczawę, około kwadrans podążamy granicą czesko-polską, a po 15 minutach docieramy na terytorium naszego kraju. Droga jest nieuczęszczana, ani przez pojazdy, ani przez spacerowiczów, więc możemy napawać się ciszą. Ścieżkę otaczają zielone polany, w tle gdzieś majaczą wzgórza Beskidu Żywieckiego i niebawem ponownie jesteśmy we wsi Jaworzynka.

Wzdłuż granicy
Ponownie w Polsce
Do samochodu pozostaje nam około 1,5km marszu wzdłuż gminnych zabudowań. Dzień zaliczamy do udanych, bo choć pogoda nie do końca się sprawdziła, to mogliśmy wykorzystać ją do tego transgranicznego spaceru, na który w innych okolicznościach pewnie byśmy się nie zdecydowali. Całość to zaledwie 7 kilometrów, które zamkniecie w dwóch godzinkach. Przewyższenia nieznaczne – 200 metrów. Zdecydowanie polecam poznanie tego regionu.

A.P.


15.08.2018




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz