Doceń chwilę, która trwa - Połonina Wetlińska


Ostatni dzień w Bieszczadach, a ja nie mam już ochoty iść w góry, jestem znudzona i zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież ta bieszczadzka jesień jest taka piękna, a mnie ciągle czegoś brakuje. Nie doceniam chwili, nie doceniam tego co mam. Doceniłam to wszystko dopiero w domu, kiedy przeglądałam zdjęcia i słyszałam w głowie szelest traw na połoninie. Dopiero wtedy doceniłam wszystko co miałam, wszystko co bezpowrotnie uciekło…
Tego feralnego dnia wędrówkę zaczynamy w centrum Wetliny. Ruszamy żółtym szlakiem na Przełęcz Orłowicza, a tabliczki zapowiadają do celu 2h 15 minut marszu. 

Wetlina o poranku
Żółty szlak początkowo kluczy między domami drogą jezdną, by po chwili wyprowadzić na rozległe polany, górujące nad Wetliną. Poranek jest piękny, a błękitne niebo zapowiada wyborny dzień. Ścieżka prowadzi delikatnie w górę, a przed oczyma cały czas mamy Połoninę Wetlińską. Bukowe lasy na zboczach mienią się w różnych kolorach, a grzbiety jesień pomalowała na rudo.

Kierunek Wetlińska
Za nami
Niebawem docieramy do granicy lasu i tym samym wchodzimy do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Droga prowadzi umiarkowanie w górę, a dzień robi się coraz cieplejszy. Jesień otacza nas z każdej strony - pod nogami szeleszczą liście, a wokół bukowy las płonie w ognistych kolorach. Idziemy miarowym tempem, zupełnie się nie męcząc, ale gdy dostrzegamy altanę w środku lasu, postanawiamy skonsumować śniadanie pośród tej fenomenalnej natury.

Śniadanie na łonie natury
Po krótkiej przerwie kontynuujemy wędrówkę  wąską ścieżką, która przecina skalny masyw i powoli wyprowadza nas z głębi lasu. Jak się okazuje, jesteśmy nieopodal Przełęczy Orłowicza, a trasa przewidziana na ponad 2 godziny zajęła nam zaledwie 1,5h. Na przełęczy oraz grzbiecie niesamowicie wieje, więc robię kilka zdjęć i ruszamy dalej. Skręcamy w lewo i czerwonym szlakiem udajemy się na Smerek.  

Tuż pod przełęczą
Widok z Przełęczy Orłowicza na południe
Kierunek Smerek
Na Smerek czeka nas zaledwie 20 minut wędrówki, które przy silnym wietrze jest nie lada wyzwaniem. Marsz nie należy do najprzyjemniejszych, ponieważ potężne podmuchy usilnie próbują zepchnąć mnie z grzbietu, więc muszę włożyć jeszcze więcej energii w zwyczajną czynność. Kiedy docieramy na szczyt, siadamy na jego północnych zboczach, by schować się przed wiatrem. Smerek ma dwa wierzchołki, oddzielone od siebie trawiastym obniżeniem, jednak tylko ten niższy jest udostępniony dla turystów. Znajduje się na nim żelazny krzyż, który zastąpił swojego poprzednika w 2018 roku, dla uczczenia setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Ze szczytu możemy obserwować rozległą panoramę na Połoninę Wetlińską, pasmo graniczne, Pasmo Łopiennika, Wysoki Dział, a także miejscowości Wetlinę oraz Smerek.

Smerek – szczyt
Z widokiem na pasmo graniczne
Krzyż na szczycie
Widok na zachód
Po krótkim odpoczynku ruszamy z powrotem na Przełęcz Orłowicza, by kontynuować wędrówkę szlakiem czerwonym przez grzbiet połoniny, aż do Chatki Puchatka. I tak po 20 minutach mijamy siodło i lecimy dalej pośród falujących traw, spalonych słońcem. Połonina Wetlińska jest drugim co do wielkości (ale nie wysokości) masywem połonin bieszczadzkich i ciągnie się aż 12km, które mamy zamiar dziś pokonać. Podczas wędrówki obserwujemy charakterystyczną jej budowę – strome południowe zbocza oraz delikatne północne. Całość otulona wiatrem tworzy niesamowity klimat. 

Falujące trawy
Smerek widziany z grzbietu połoniny
Obecnie podążamy grzbietem Szarego Berda, które naprzemiennie wznosi się w górę, by po chwili opadać w dół. Odcinek ten jest osłonięty od wiatru, co w połączeniu z promieniami słońca w mgnieniu oka rozgrzewa. Pogoda dzisiaj jednak jest zmienna, ponieważ już za moment na niebie pojawiają się chmury i robi się chłodno. Po 45 minutach docieramy w okolice Hnatowego Berda, którego urwiska opadają do Wetliny. Dalej kontynuujemy marsz na Osadzki Wierch, który jest najwyższym punktem połoniny dostępnym znakowanym szlakiem. Natomiast najwyższym wzniesieniem jest leżący nieopodal Roh (1255m n.p.m.), jednak jego ścieżka turystyczna omija. Z Osadzkiego Wierchu doskonale widać naszą dalszą trasę, ale także jest on świetnym punktem widokowym na całe Bieszczady oraz Góry Sanocko-Turczańskie.

Smerek i Szare Berdo
Hnatowe Berdo i Smerek
Osadzki Wierch, Hasiakowa Skała oraz w oddali Połonina Caryńska
Do schroniska Chatka Puchatka, czeka nas jeszcze godzina wędrówki grzbietem. Po tej stronie połoniny ruch turystyczny jest zdecydowanie intensywniejszy, a cisza i szelest traw bezpowrotnie znikają pośród zgiełku. Trochę bez humoru podążam do chatki, bo już nie mam ani siły, ani ochoty. Coś na koniec łapię dziwnego doła, może to z lekkiego przeziębienia, a może ten dziwny stan, o którym pisałam na początku. Teraz wiem, że nie doceniłam chwili która trwała, a idąc tą złotą połoniną było naprawdę fenomenalnie.

Ostatnia prosta do Chatki
Za nami Osadzki Wierch i Roh
Po około 30 minutach docieramy do Chatki Puchatka, która została zbudowana pod szczytem Hasiakowej Skały. Jest najdalej wysuniętą na wschód kulminacją Połoniny Wetlińskiej i tym samym świetnym punktem obserwacyjnym. Siadam pod schroniskiem w promieniach słońca, oddycham i rozmyślam. O tym tygodniu spędzonym na Podkarpaciu, o tych kilku dniach pośród bieszczadzkiej jesieni. I do teraz pojąć nie mogę, dlaczego wtedy chciałam wyjechać, dlaczego zamiast głęboko oddychać rześkim powietrzem, pragnęłam wsiąść do samochodu i opuścić Bieszczady. 

Połonina Caryńska widziana z Hasiakowej Skały
Chatka Puchatka
Niebawem szykujemy się do zejścia i wybieramy wariant najkrótszy, czyli żółtym szlakiem do Przełęczy Wyżniej, a stamtąd busem lub jak co dzień stopem wrócimy do Wetliny. Drogę pokonujemy w 30 minut, a szlak jest łagodny i niewymagający. Tuż przed przełęczą zatrzymujemy się na chwilę przy pomniku ofiar gór i ratowników, po czym docieramy do drogi jezdnej. 
I tak kończymy bieszczadzką przygodę.

Ofiarom gór i ratownikom niosącym pomoc
Połonina Wetlińska to zawsze dobry wybór na bieszczadzką wędrówkę. Dziś choć nie doceniłam chwili w momencie jej trwania, to zrozumiałam jak to jest ważne w życiu. Cieszyć się tym co jest, wędrować pośród natury i unikalnych krajobrazów, odciąć się od całej reszty. Takie chwile potrafią zdziałać cuda, dlatego warto rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady. One zawsze odciskają trwały ślad na umęczonej duszy ❤


A.N.

19.10.2017



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz