Szept traw i zapach wiatru - Martinské Hole


Kiedy planowałam wypad w Małą Fatrę, od razu wiedziałam, że chce zobaczyć jej dwa oblicza. Jak wiadomo pasmo dzieli się na Krywańskie oraz Luczańskie, i o ile Fatra Krywańska jest znana, lubiana i oblegana, tak Luczańska już niekoniecznie. Na mnie osobiście słowa cisza i spokój działają jak lep na muchę, więc oczywistym się staje, że moje nogi muszą dotknąć tej luczańskiej ziemi, a wybór pada na Martinské Hole.
Wędrówkę rozpocznę we wsi
Lazky, położonej nieopodal miejscowości Martin. Szlak żółty przewiduje do celu aż 3h 10min, więc jednym słowem czeka mnie długa wędrówka i to jeszcze z łącznym przewyższeniem 900m n.p.m. 

Start
Najpierw podążam ścieżką wśród drzew w pobliżu domków letniskowych, a szeroka, wygodna droga delikatnie wznosi się w górę. Kiedy już wydaje się, że ta błogość będzie trwała w nieskończoność, po 30 minutach szlak skręca w lewo i odtąd konkretnie ciśnie wzwyż. Wbrew sobie nie patrzę, ile jeszcze zostało podejścia, a zamiast tego podziwiam piękny las liściasty i jego głuchą ciszę przeplataną z szelestem liści.

Las
Odtąd szlak nie daje za wygraną i nieustannie wznosi się w górę, tylko momentami dając wytchnienie. Dzień jest dość ciepły, więc całe szczęście, że idę lasem, bo drzewa skutecznie osłaniają od słońca. Jedynym mankamentem są zwariowane muszki, które ciągną do ciała, jakby reagowały na temperaturę i nie mam zielonego pojęcia, co to za cholerstwo, ale skutecznie uprzykrza życie. Po kolejnym ostrym podejściu przede mną wyłania się drewniany domek, ławki oraz szlakowskaz. Natychmiast pałam optymizmem, ponieważ trasę przewidzianą na 1h 35min pokonuję w nieco ponad godzinę. Pokonanie 500m przewyższenia to zdecydowany pretekst do przerwy. 

Vrchstudienka
Po chwili odpoczynku ruszam w dalszą drogę, a szlakowskaz zapowiada na najwyższy szczyt masywu Martinské hole 2h 10minut. Pomimo że niebawem ponownie czeka mnie ostre podejście, idę równym tempem i pałam dumą, iż nie pojawia się zadyszka 😉 Po pokonaniu kilometrowego odcinka zaczynają pojawiać się pierwsze widoki i jakby powoli wychodzę z piętra drzew, co może wróżyć tylko dobre rzeczy. 

Pierwsze widoki
Opuszczam piętro lasu
Niebawem szeroka, leśna droga ustępuje miejsca wąskiej ścieżce wśród borówek, a podłoże pełne luźnych kamieni staje się miękką ziemią amortyzującą każdy krok. I jakoś powoli w tej atmosferze wkraczam w bramy Martińskich Hali i mimochodem daję się wciągnąć w luczańską bajkę. W oddali widać już pierwszy szczyt na szlaku - Humience, które liczą sobie 1398m n.p.m. Niestety pogoda zdecydowanie się pogarsza, więc brakuje słońca, które rozświetliłoby ten zielony krajobraz. Tylko skoro zachwyca mnie obecny widok, to jak zareagowałabym na to miejsce przy lepszej aurze…? I w tej zadumie docieram na wierzchołek, podziwiając rozległą panoramę oraz niekończące się magiczne hale. 

Z widokiem na wierzchołek
Martin i Fatra Krywańska
Humience zdobyte!
Na wierzchołku niestety niesamowicie wieje, jak również zaczyna delikatnie mżyć, więc czym prędzej zakładam kurtkę. Po chwili ruszam w dalszą drogę, delikatnie stąpając po ścieżce prowadzącej grzbietem Veterné, tak by przypadkiem nie zakłócić tej nieskazitelnej przyrody, tak by nie przerwać ciszy smaganej wiatrem. Patrzę przed siebie, zatrzymuję się i patrzę wstecz, przede mną niekończąca się hala, za mną rozległe borówczyska. Otoczenie wbija mnie w to miękkie podłoże, robię głęboki wdech, po czym delikatnie wypuszczam powietrze. Moja dusza właśnie regeneruje się po niesamowicie ciężkich kilku tygodniach. Wypalenie nagle znika i kiedy wczoraj myślałam, że krywańskie połoniny wyczyściły mój umysł, to nie spodziewałam się, że Fatra Luczańska zrobi to z podwójną siłą. Moc we mnie wstępuje jakby przez ten wiatr i krople deszczu, poprzez słuch, wzrok i zapach. Chłonę to miejsce wszystkimi zmysłami, bojąc się, że to kraina, która nie istnieje naprawdę...


Widok na Martinské hole
Z tyłu pozostawiam Humience
Ścieżką pośród ciszy
Nieustanne widoki
Veľká Lúka i Krížava w oddali
Wyrywam się z tego snu na jawie, kiedy niewielkie krople spadają na czubek mojego nosa. Podążam wciąż żółtym szlakiem, który niebawem ma się skrzyżować z czerwonym, ale zanim to nastąpi, pojawia się wierzchołek Veterné i grzbiet nań prowadzący, które są chyba najlepszym widokiem w dniu dzisiejszym. Wyobraźcie sobie wąską ścieżkę ledwo mieszczącą dwie stopy i trawę, która koniuszkami smyra moje kostki. Wyobraźcie sobie pustkę i ciszę, które zakłóca szum traw i zapach wiatru. Wyobraźcie sobie duszę, która zagubiona w mieście odnalazła się na szlaku… 

Martinské Hole czarują
Veterné
W kierunku Wielkiej Łąki i Krížavy
Niebawem docieram na szczyt Vidlica, który jest jednocześnie skrzyżowaniem ze szlakiem czerwonym. Odtąd czeka mnie 15 minut marszu szeroką ścieżką wśród kosówki, co znacznie chroni przed wiatrem i w nieco przyjemniejszej aurze pozwala dotrzeć na wierzchołek Velkej Luki. Ta z kolei wita mnie porywistym wiatrem, więc spędzam nań dosłownie chwilę, by nie dać się zdmuchnąć.

Szlak wśród kosówki
Panorama z Wielkiej Łąki
Na szczycie bez pogody, ale nawet widokowo
Niebawem ruszam w kierunku szczytu Krížava, a odcinek zajmuje bagatela 10 minut. Nieznacznie tracę wysokość, a szeroki trakt prowadzi widokowym grzbietem. Niebo nieznacznie się przejaśnia, a ja wciąż jestem sama na tych bezkresnych halach. Niesamowite jest to miejsce i niesamowite szlaki w tym luczańskim paśmie. Dużo czytałam, co nieco słyszałam o niepopularności tego regionu, ale niepopularność to zdecydowanie słowo na wyrost.

Wszędzie góry...
Szlak na Krížave
Klimatycznie
Szczyt Krížava jest niemalże ostatnim wzniesieniem na dzisiejszej trasie i również w tym miejscu kończy się obcowanie z przyrodą sam na sam. Kolejny bowiem odcinek, będący nota bene szlakiem żółtym, prowadzi drogą asfaltową, na której pojawiają się również samochody. Te z kolei wyłoniły się z zabudowań usytuowanych na szczycie, czymkolwiek one są...

Krížava
Za mną główny grzbiet Fatry Luczańskiej
Po krótkiej przerwie rozpoczynam zejście wspomnianą drogą, niegdyś asfaltową, bo teraz raczej nazwałabym ją dziurawą 😉 Jednak pomimo omijania wspomnianych dziur idzie się całkiem wygodnie, przyjemnie i widokowo. Droga kończy się po 30 minutach przy Chatach Martinske Hole i niemal natychmiast w głowie kreuje się plan, iż jest to świetna opcja na zimę, by pokonać ten krótki odcinek i móc się zachwycać Fatrą Luczańską. Tymczasem teraz skręcam w prawo na szlak niebieski, który ma mnie doprowadzić do samochodu. 

Taki asfalt 😉
Wciąż widokowo
Chata Martinské Hole
Na początek wciąż asfaltem pokonuję niewielkie wzniesienie, po czym chwilowo się gubię i finalnie skręcam w prawo na drogę szutrową. Po 10 minutach docieram do pierwszego rozstaju, który wyraźnie definiuje pozostałą trasę na 1h 50minut. Z lewej strony ma swój koniec luczańska via ferrata, tymczasem ja maszeruję wciąż szeroką drogą. Niebawem wygody się kończą i skręcam w wąską, leśną ścieżkę, co jednak wcale nie jest opcją gorszą, ponieważ las jest niesamowicie klimatyczny, cichy i zielony 💚

Klimatycznie
Droga przebiega bez zastrzeżeń, a na trasie regularnie rozmieszczone są tabliczki z pozostałym czasem, co tylko dodatkowo motywuje. Miękkie podłoże i umiarkowane zejście nie męczy nóg i chociaż miejscami zaczyna kropić, to nawet nie ubieram kurtki, bo drzewa tworzą doskonały parasol ochronny. Im niżej, tym robi się cieplej i już nie w deszczu, a w promieniach słońca zmierzam do samochodu. Ostatni odcinek przebiega drogą jezdną wśród domów, a całość trasy zamykam na 20 kilometrze.

Cały czas widoki
Martinské Hole… Cóż wy żeście ze mną uczyniły…? Zastanawiam się jakby zakończyć tę relację z miejsca, które jest genialne w swej prostocie. Nie ma nic poza widokami, szumem trawy i świstem wiatru. Właśnie to mnie chwyciło za serce, to ukłuło w duszę, właśnie takie bodźce działają na mnie najmocniej. I może nie ta pora roku, może nie ta pogoda i nie ten dzień. Może mogłoby być piękniej i lepiej. A może właśnie było w sam raz? W sam raz by opętać duszę, ale nie na tyle bym odeszła od ziemskich zmysłów…


A.N.

04.07.2017



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz