Take it easy – Dolina Hińczowa i Koprowy Wierch


Zatęskniłam. Zatęskniłam za miejscem, które odwiedziłam już dwukrotnie i za każdym razem wciągało mnie bardziej. Dolina Hińczowa jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Tatrach, a doliną bezkonkurencyjną w moich oczach. Musiałam tam pojechać znowu…
Jak paradoksalnie by to nie brzmiało, mój dzień zaczyna się jeszcze w nocy – wstaję o 2:30, by o 3:30 już siedzieć za kierownicą i mknąć w kierunku Szczyrbskiego Plesa. Tam kilkanaście minut przed 7:00 rozpocznę swoją przygodę – dla mnie bardzo melancholijną, w zgodzie z rytmem serca, a co najważniejsze, moją pierwszą samotną wyprawę w Tatry. Z parkingu powinnam od razu kierować się na szlak czerwony, prowadzący do Popradzkiego Jeziora, jednak być tak blisko Szczyrbskiego i nie usiąść nad jego brzegiem, byłoby grzechem ciężkim. Więc idę wolnym krokiem i siadam w tej wszech brzmiącej ciszy.  


Na pomoście
Harmonia
Tatry Wysokie i Hotel Patria
Niebawem docieram do początku czerwonego szlaku i choć droga wydaje się prosta, to sama nie wiem, gdzie mnie zaprowadzi. Dzisiaj postanowiłam bowiem iść powoli, miarowo ku dolinie, zaznać ciszy i zrewanżować sobie wypad na Zawrat. W zasadzie cele zamierzam stawiać sobie na bieżąco i choć to zupełnie nie w moim stylu, to jest mi z tym bardzo dobrze. Na początek czeka mnie odcinek do Popradzkiego Jeziora, który tyle razy przemierzałam, że znam go na pamięć. Najpierw niewielkie podejście, potem po równym przez las, by na koniec nieco utracić wysokości. Po godzinie jestem na miejscu, ale nie idę w kierunku schroniska, tylko odbijam w lewo, tak jak prowadzi czerwona ścieżka. 

Odcinek Szczyrbskie – Popradzkie
Drugi etap to 1h 35minut do Hińczowej Doliny i choćbym miała dotrzeć tylko tam, to wystarczy. Pierwszy odcinek szlaku pokrywa się z drogą na Rysy, więc jest nieco tłoczniej, jednak kiedy niebieskie znaki odcinają się od reszty, robi się znacznie przyjemniej. Kamienny dukt wśród kosówki prowadzi umiarkowanie w górę, ale pojawiają się również bardziej kondycyjne odcinki. Przede wszystkim jest ciepło – wrześniowe słońce nieustannie towarzyszy wędrówce, tak jak i towarzyszą słowaccy turyści, których obecności praktycznie nie zauważam. Skupiam się na sobie, na widokach, na wspomnieniach, które mnie łączą z tym miejscem. Po lewej nieustannie spogląda na mnie Grań Baszt, po prawej w oddali majaczą Rysy, a na wprost próg Doliny Hińczowej – gdy tylko go pokonam, będę spełniona. 

Grań Baszt
Po lewej trójwierzchołkowe Rysy
Po upływie 1h 15minut powoli wchodzę do zamkniętej szczelnie doliny. Spory płaskowyż połyskuje w odcieniach rudości, a skalne granie pławią się w jesiennym słońcu. Po prawej stronie mam Mięgusze, które z tej perspektywy nie są aż takimi kolosami, po lewej wciąż pyszni się Grań Baszt, a na wprost stoi kuszący Koprowy Wierch. Ale obecnie liczy się tylko ten moment, liczy się tu i teraz, gdzie jestem, jak się czuję i co widzę. Bo właśnie tutaj czuję, że oddycham głębiej. Dolina urzekła mnie za pierwszym razem i urzeka teraz równie mocno. Idę spokojnym krokiem, wciąż szlakiem niebieskim ku Hińczowemu Stawu, gdzie chcę się zaszyć. Osiągnęłam cel i nic więcej nie muszę. Tylko położyć się na kamieniu i gapić beztrosko w niebo 💙💙💙

Wejście do Doliny i widok na Mięgusze
Koprowa Przełęcz i Szczyt
Veľké Hincovo Pleso
Grań Baszt i ludki-mrówki
Koprowy Wierch ciągle na mnie patrzy
Nad jeziorem spędzam ponad godzinę i mogłabym leżeć kolejną, tocząc wewnętrzną walkę między leniwcem a wędrowcem. Dochodzę jednak do wniosku, że nie zaszkodzi pójść chociaż na przełęcz i popatrzeć na staw z nieco innej perspektywy. Tak więc wracam na szlak i już niebawem podążam ku zboczom Koprowego Wierchu. Najpierw mijam Mały Staw Hińczowy, a potem wolnym krokiem wkraczam w zakosy. Nie mam kondycji w tym roku, więc obawiam się zasapania, ale dostaję jakiegoś niespodziewanego kopa energetycznego i wchodzę w całkiem dobre tempo. Im jestem wyżej, tym krajobraz wygląda bardziej imponująco, a zza Mięguszowieckich Szczytów powoli wyłaniają się Rysy i Wysoka. 

Mały Staw Hińczowy i Grań Baszt
Rysy i Wysoka już widoczne
Zakosy
Po 25 minutach docieram na Koprową Przełęcz i uśmiecham się szeroko. Siadam na trawie, rozglądam się wokół i ponownie oddaje lenistwu w promieniach słońca. Na szczyt mi nie spieszno, wcale nie muszę tam wejść. Tutaj podziwiam Hrube i Dolinę Hlińską oraz otoczenie Doliny Hińczowej. Jest 11:00, ruch turystyczny naprawdę spory, a ja i tak czuję się tu zupełnie samotna. Ale ta samotność dobrze mi robi, wyciszam się i ładuje akumulatory.

Vyšné Kôprovské Sedlo
Baszty
Dalej Hrube
Rysy i Wysoka
Na przełęczy mam mętlik w głowie. Niby nie zależy mi na zdobyciu Koprowego, ale być tak blisko i nie pójść? Od wierzchołka dzieli mnie zaledwie 45minut, a ja nie wiedzieć dlaczego, się waham. Może po prostu boję się iść sama, może dopadł mnie zwykły cykor? Ale z drugiej strony doskonale wiem, że muszę tam pójść, że przecież nie ma się czego bać. Dlatego wstaję i idę. Już teraz wiem, że za pół godziny stanę na szczycie. 

Koprowy czeka
Pierwszy etap szlaku to całkiem intensywna wędrówka po piargach, które ochoczo uciekają spod nóg i dokładnie taką ją pamiętam. Po osiągnięciu ramienia Koprowego szlak przebiega ścisłą granią po głazowisku, ale nie straszna tu ani ekspozycja, ani przewyższenie. Wystarczy miarowo zdobywać wysokość, choć ciężko o umiar, kiedy po lewej kuszą Hrube i Tatry Zachodnie, a po prawej nieustannie Hińczowy Staw i jego otoczenie. Idę i uśmiecham się do siebie.

Hrube, Hlińska Dolina i Tatry Zachodnie
Hińczowy Staw i reszta ekipy
O 12:20 staję na szczycie. Jest bardzo tłoczno i ciężko wcisnąć się w każdy zakamarek wierzchołka, ale finalnie udaje mi się zobaczyć wszystko. Potem pozostaje mi usiąść na trawiastym zboczu i rozmyślać o tym, jak się tu znalazłam, jak jakaś siła mnie tu pchała, a ja nie umiałam się oprzeć. Dotarłam do celu, przepełnia mnie uczucie spełnienia, ale i moc, którą czuję wewnątrz. Bardzo cieszę się z możliwości stanięcia po raz drugi na szczycie Koprowego, bo uważam go za jedną z najbardziej widokowych gór w Tatrach, a szlak nań prowadzący to również widokowy spektakl. Jest przepięknie. 

Na wschód niezmiennie otoczenie Hińczowego Stawu
Rysy i Wysoka
Warstwy ❤
Baszty po drugiej stronie
Rude Zachodnie
Ciemnosmreczyńska Dolina, Liptowskie Mury, Szpiglasowy Wierch, Orla Perć, Tatry Zachodnie i inne 😍
Otoczenie Zadniego Stawu, po lewej Giewont, w oddali Babia Góra
Niżne Ciemnosmreczyńskie Pleso i Tatry Zachodnie
Na szczycie 💪💪💪
Czas na szczycie mija niespodziewanie szybko i kiedy wybija 13:00 decyduję się schodzić. Przede mną około trzech godzin samej wędrówki, a jeszcze na pewno dojdą postoje, nie wspominając o 3-godzinnym powrocie do Bielska. Zejście z kopuły szczytowej przebiega błyskawicznie, aczkolwiek zdradliwe piargi usilnie chciały mnie powalić na ziemię. Upadek podparty na szczęście nie wyrządza mi krzywdy i niebawem ponownie melduję się na przełęczy. I nie mogę tak po prostu jej minąć i się oddalić. Siadam na zboczach w kierunku Hlińskiej Doliny i patrzę. Ciężko tak zwyczajnie wstać i odejść bez pożegnania.

Te rude zbocza mnie zahipnotyzowały
Niebawem zmuszam się do marszu i ruszam w kierunku Doliny Hińczowej. Schodzę żwawym i pewnym krokiem, gdy wtem niefortunnie uderzam kostką w kamień i obijam ją niemiłosiernie. Boli strasznie i okropnie przez to kuleję, zupełnie poważnie zastanawiając się nad wezwaniem pomocy. Jeśli spuchnie to pozamiatane 😓 Jakoś jednak docieram do Hińczowego Stawu i mam wrażenie, że z czasem boli mniej i jest szansa na samodzielne zejście. 2h do samochodu nieco motywują, a może wręcz przeciwnie…? 

Kierunek samochód
Schodzę nieco zmęczona, nieco poturbowana, robiąc kilka postojów i staram się myśleć o tym wszystkim, co dziś przeżyłam. Dawno nie towarzyszyło mi tyle emocji, tyle energii, a zarazem tak dużo spokoju. Dzisiaj zwolniłam tempo i przeżywałam tę wędrówkę zupełnie inaczej. Jednak dzięki tym wszystkim momentom i szczegółom niesamowicie doładowałam akumulatory, i kiedy wsiadam po dwóch godzinach do samochodu, szeroko się uśmiecham. Przekręcam kluczyk w stacyjce i wracam do domu – szczęśliwa i pełna sił 💪


A.N.

22.09.2019



2 komentarze:

  1. Też uważam, że szczyt jest jednym z lepszych pod względem widoków. W taką pogodę tym bardziej warto odwiedzić wierzchołek, a nie poprzestawać tylko na przełęczy :)

    OdpowiedzUsuń