Skalne miasta – Adršpach i Teplické Skály


Skuszona wieloma zdjęciami i artykułami, postanawiam udać się do czeskich skalnych miast, słynących z oryginalnych formacji i unikalnego krajobrazu. Pierwsze pod lupę biorę Adršpach, gdzie duży, płatny parking znajduje się tuż obok wejścia do Skalnego Miasta. Aktualny koszt wstępu do rezerwatu najlepiej sprawdzić bezpośrednio na stronie, gdzie również można od razu zakupić bilety online. 
Adršpach to największe skalne miasto w Czechach o unikalnej przyrodzie, a spacer pośród tysiąca skalnych wież przenosi w zupełnie inny świat. Tak rezerwat zachęca do odwiedzin na stronie - z przyjemnością sprawdzę, jak wygląda to miejsce w rzeczywistości.

Adršpach
Bebok strzeże wejścia 😈
Po przekroczeniu bramek rezerwatu pierwsze wyłania się jezioro Piaskarnia. Akwen zachwyca swoim kolorem, a mur ze skalnych ścian tworzy wokół niesamowity, wręcz surrealistyczny klimat. Mój plan zwiedzania zakłada okrążenie jeziora szlakiem niebieskim, a następnie zieloną pętlę przez Skalne Miasto. Naokoło jeziora został poprowadzony ciąg drabinek oraz zabezpieczeń, tak by zachować bezpieczeństwo podczas spaceru. Na trasie usytuowanych jest kilka ciekawych widokówek, a ścieżka prowadząca lasem też jest niesamowicie klimatyczna. 

Piskovna
Niesamowita barwa wody
Szlak niebieski
Ścieżka przez las
Widokówka na akwen
Piaskowce
Dalej również ciekawie
Ławeczka z widokiem
Po okrążeniu jeziora obieram znaki zielone, a duża pętla o długości 3,5 km będzie prowadzić pośród różnorodnych formacji skalnych. Na jej przejście informator przewiduje aż 3 godziny, ale spacerowym tempem z setką zdjęć zajmie najwyżej 90 minut. Formy skalne mają ciekawe, niekiedy śmieszne nazwy, a wszystkie rzekomo pochodzą od podobieństwa do konkretnych kształtów. I o ile kochankowie, ząb czy starosta mają swoją zasadność, to tak dzbana, słoni czy rękawicy się nie dopatrzyłam 😉 Ale nie to w spacerze po skalnym mieście jest najważniejsze. Przechadzając się ścieżkami na przemian z wąskimi korytarzami, wkraczamy w świat pełen magii i choć czasami jest naprawdę tłoczno, to znikając za chłodnym zakrętem pośród skał obrośniętych mchem, można poczuć się zupełnie samotnie.
Odkrycie miasta skalnego nie było znowu takie oczywiste. Okoliczni mieszkańcy co prawda od pokoleń szukali tam schronienia w przypadku zagrożeń, ale dopiero po pożarze w 1824 roku skalne labirynty stały się bardziej dostępne i zaczęto je eksplorować. Spaceruję pośród korytarzy powoli, z lekkim dystansem i choć nie porywają mnie od razu, to z każdym krokiem wciągają głębiej w swoje zakamarki. Jednym z ciekawszych punktów na trasie jest charakterystyczna Brama Gotycka, prezentowana na niemal wszystkich zdjęciach. Sama brama jest całkiem ładna, ale mnie wprowadza jakby do innego świata. Od tego momentu daje się porwać temu miejscu mocniej, a dotyk chłodnej skały niejako łączy mnie z tym przedziwnym krajobrazem.


Głowa cukru
Brama Gotycka
Come into this world ❤
Kraina mchów
Ciekawy okaz 😉
Że niby ja nie przesunę… ?!
Dotyk skały
Daję się wciągnąć do tego świata
Po około 30 minutach docieram do rozstaju szlaków i kontynuuję wędrówkę zieloną pętlą, gdzie czekają kolejne atrakcje. Odcinek jest równie ciekawy i chyba nieco mniej uczęszczany, ponieważ sporo wędrowców poszło na wprost żółtym szlakiem ku dwóm wodospadom. Tam udam się nieco później i najpierw dokończę zwiedzanie Adrszpaskich Skał. Ten odcinek jest bardziej wymagający kondycyjnie, ponieważ co chwilę trzeba wspinać się po schodach, by po chwili tracić ponownie wysokość. Warto jednak podjąć ten wysiłek dla ujrzenia Kochanków, zobaczenia Wielkiej Panoramy, czy wejścia do Mysiej Dziury, która ma zaledwie 50cm szerokości 🐭 Po pokonaniu najciaśniejszej ściany, ścieżka z każdą minutą się poszerza i tak po około godzinie kończę zieloną trasę.

Odcinek mniej uczęszczany
Labirynt
W górę
Kochankowie
Wielka Panorama
Starosta
Mysia Dziura
Koniec zielonej trasy
Aktualnie mój plan zakłada spacer żółtym szlakiem do Teplickich Skał, ale by tam się udać muszę ponownie przejść jeden z odcinków w Adršpach. Po kilkunastu minutach znajduję się przy Małym Wodospadzie, czyli początku żółtego szlaku. Kolejno czeka mnie Mała Panorama i Wielki Wodospad, skrywający tajemnicę, którą do dziś próbuję rozwikłać. Stało się bowiem tak, że pod wodospad przyszła grupa słowackich dzieciaków i pani przewodnik powiedziała, że kiedy w podzięce zaczną głośno krzyczeć, to duch będzie łaskawy i pokaże im prawdziwy wodospad. I co się stało…? Kaskada była tak ogromna, że wręcz nas ochlapała, po czym umilkła wraz z krzykiem. No wryło mnie w ziemię 😏 Ktoś z Was sprawdzał na miejscu albo zna tę legendę? Kolejną atrakcją na szlaku jest rejs tratwą po jeziorze, jednak ten punkt sobie odpuszczam i Wilczym Wąwozem zmierzam wprost do Teplickich Skał. 

Mały Wodospad
Wielki wodospad z małą kaskadą
Jeziorko po którym odbywają się rejsy
Obecnie czeka mnie pokonanie ścieżki dość mocno pnącej się w górę i kluczącej między skałami, by potem maszerować zwykłą drogą przez las. Przyznam, że ten 6-kilometrowy odcinek jest nieco nużący i choć okolica jest naprawdę ładna i klimatyczna, to tutaj jednak byłam żądna bardziej spektakularnych atrakcji. Te pojawiają się dopiero po upływie 1,5 godziny.

Na początku zapowiada się interesująco
Mostek na jeziorze
Magiczny krajobraz
Uroczy las
Kiedy wreszcie docieram do Teplickiego Miasta od razu nabieram ochoty do dalszej eksploracji. Zwiedzanie odbywa się na bilecie zakupionym w Adršpach i nie ma konieczności uiszczać dodatkowej opłaty, ani nawet okazywać biletu, ponieważ znajdujemy się już za kasami. Zmieniam znaki na niebieskie, a na początek czeka mnie ciekawy punkt widokowy - Střmeň, na który prowadzi aż 300 schodów. Co prawda kolejka też jest pokaźna, ale mam przeczucie, że gra jest warta świeczki, więc grzecznie czekam na swoją kolej. To był bardzo dobry wybór, ponieważ ostatnia drabinka, na którą każdy wchodzi na własną odpowiedzialność, wyprowadza na świetny punkt widokowy na okolicę. 

Kierunek zwiedzania
Zator na Střmeň
Ostatnia drabinka
Na szczycie
Panorama ze szczytu
Niebawem wracam na szlak i maszeruję szeroką ścieżką wśród kolejnych formacji o różnorakich nazwach. Ruch jest tutaj nieco mniejszy niż w Adršpach, choć nie wiem, czy za sprawą mniejszej popularności, czy przypadku. Idę wolnym krokiem, by nie pominąć żadnego ciekawego punktu i wkrótce docieram do Teplickiej Bramy. Wkraczam w tajemniczy świat miasta Teplické Skály.

Gąsienica
Ścieżka
Brama do Teplic
Rozstaj szlaków
Niestety dziś mam małego pecha. Okazuje się bowiem, że trasa okrężna jest zamknięta na odcinku około kilometra ze względu na okres lęgowy sokoła wędrownego, a ponieważ jest to ptak niezwykle płochliwy, zakazu wstępu strzegą strażnicy. Kiedy pętla okazuje się nie do pokonania, skręcam w prawo i wybieram jeden z odcinków. Wchodzę w skalny labirynt zwany Sybirem, co ma dokładne odzwierciedlenie w temperaturze. W mgnieniu oka zakładam kurtkę, a z ust leci mi para. Klimat robi się mroczny i tajemniczy, a wąskie przesmyki między skałami dodają ścieżce charakteru. Dla mnie osobiście to najlepszy odcinek dzisiejszego dnia! 

Wchodzę w Sybir, robi się zimno
Jedyne miejsce gdzie w maju zalega śnieg
Tajemniczo
Mrozi
Dalej nieco cieplej
Druga brama i zarazem koniec zwiedzania
Po 40 minutach znajduję się ponownie na rozstaju i po chwili namysłu postanawiam już nie iść drugą ślepą drogą, a kierować się do wyjścia Teplickich Skał. Szlak niebieski prowadzi na parking, z którego muszę ponownie dostać się do Adršpach. Niestety tabliczki niewyraźnie pokazują kierunek, a pech chce, że obieram niewłaściwy, przez co docieram do centrum Teplic nad Metuji i nadrabiam aż 4 kilometry drogi. I byłabym pewnie wściekła tym faktem, gdyby nie to, że dzięki pomyłce trafiam na malownicze, sielankowe łąki. Jest ślicznie. 

Tak prowadzi Google Maps
Wow 💚💛💚
Finalnie po dwóch godzinach i 6 kilometrach w upale docieram do samochodu. Choć droga powrotna dała nieco w kość, to cała wędrówka zdecydowanie na plus. Oczywiście były momenty, które podobały mi się bardziej, inne zaś mniej, jednak Skalne Miasta po prostu trzeba odwiedzić. Tym razem wybrałam rejon najbardziej popularny, ale dla chętnych zgłębienia tematu polecam również Broumowskie Ściany, czy nasze rodzime Góry Stołowe, które mają masę tajemniczych zakątków. Czasami nie mogę uwierzyć, jaka natura jest niesamowita. Góry Stołowe na pewno są pełne magii ❤


A.N.
02.05.2018



1 komentarz:

  1. Ostatni raz byłam tam chyba będąc w szkole :D Dla Dolnośląskich uczniów jest to bardzo często wybierany kierunek na wycieczki klasowe. Chętnie bym sobie odświeżyła na żywo te skalne labirynty. Wspomniałaś o Broumowskich Ścianach - tam mnie w ogóle nie było. Wciąż pozostają w planach... Mam nadzieję, że znalazłaś w Sudetach wszystko to czego oczekiwałaś i nie raz Cię mile zaskoczyły.. To moje najbliższe góry od domu, więc zawsze jestem ciekawa jak odbierają je osoby, które wybierają się tutaj w ramach swojego większego urlopu z zupełnie innej części Polski :)

    OdpowiedzUsuń