Na Tatry
Niżne w zasadzie szykowaliśmy się od początku roku, ale były nam potrzebne
dogodne warunki, a dogodne warunki zimą oznaczają oczywiście dużo śniegu i
piękną pogodę. Doczekaliśmy się dopiero w marcu i choć w dolinach na dobre
zagościła już wiosna, to na wysokości 2000 metrów wciąż zalega spora pokrywa
śnieżna. Z racji niezbyt wielkiego doświadczenia w wyższych górach zimą, nasz
plan zakłada dostanie się na Chopok kolejką i stamtąd wędrówkę grzbietem w
prawo bądź lewo, w zależności na co nas tam natchnie 😉 Jak wiadomo Chopok jest
masywem stricte narciarskim, więc w zimie nie ma co liczyć na pustkę, ale
właśnie w jej poszukiwaniu chcemy udać się dalej, w głąb Tatr Niżnych.
U podnóża
masywu meldujemy się po 8:00 i płacimy za bilety po 22€ (góra-dół), pomimo iż w sieci były za
18€. Gdybym wiedziała, że zakup online jest tyle tańszy, to oczywiście kupiłabym je wcześniej, no
ale mądry Polak po szkodzie…
 |
Tatry Niżne z parkingu |
 |
Tam
jest Chopok |
Wyjazd
kolejką na Chopok to nie takie byle co… Najpierw wskakujemy na 4-osobowe
krzesełko, by do kolejki gondolowej dowiózł nas specjalny wehikuł szynowy –
takie górskie metro, którego oczywiście zapomniałam udokumentować na zdjęciu…
Suma sumarum na górze jesteśmy już po 9:00 i bez mrugnięcia okiem udajemy się
na szczyt. Podejście jest nie lada gratką, ponieważ szlaku brak i jedynie można
cisnąć na krechę w górę. Zdyszani, ale szczęśliwi stajemy niebawem na 2024m
n.p.m.
 |
Dobry Den Slovensko😄 |
 |
Tatry Zachodnie cześć I |
 |
Tatry Zachodnie cześć II |
 |
Tatry Wysokie |
 |
Jego wysokość
Dumbier |
 |
Po drugiej stronie Derese |
 |
Siedzę na Chopoku 😉 |
 |
B&W |
Po chwili
zastanowienia i dokładnym oglądnięciu panoramy z Chopoka, decydujemy się pójść
na zachód, czyli na Deresze. Po pierwsze widok w tym kierunku intryguje nas
bardziej, a po drugie Dumbier mamy już zaliczony, pora na coś nowego. Mapa
przewiduje na szczyt 30 minut, ale okaże się jak nam warunki pozwolą wędrować,
czy grunt będzie twardy, śliski, czy może kopny. Z każdą minutą u podnóża
Chopoka przybywa amatorów białego szaleństwa, więc my czym prędzej oddalamy się
od tego zgiełku i jak najdalej od trasy narciarskiej, a jak najbliżej zbocza,
podążamy w kierunku Dereszy. Cel nadzwyczaj kuszący 😋
 |
Wędrówce
nieustannie towarzyszy widok na cel |
 |
Po prawej też pięknie |
 |
Nie mogę oderwać oczu |
 |
Za nami też jest na co popatrzeć |
 |
Krajobraz niczym alpejski |
Droga
okazuje się ubita, niekiedy twarda i lodowa, ale w totalu na szczyt Dereszy
docieramy równo w 30 minut. Podejście nie było wymagające, mieliśmy do
pokonania zaledwie dwa garby, z czego ten drugi był już wierzchołkiem. Na
szczycie zastajemy to, czego tak uporczywie szukaliśmy – ciszę, pustkę,
samotność i wyborne widoki w każdym kierunku geograficznym. Dzisiejsza
przejrzystość powietrza pozwala nie tylko na podziwianie Tatr, ale również
Wielkiej Fatry, czy Gór Choczańskich. Genialne miejsce, w którym można poczuć
magię gór wyższych i kontemplować do granic możliwości.
 |
Wschód –
Chopok i Dumbier |
 |
Zachód – Polana i Chabenec |
 |
Południe –
Tatry |
 |
W dole |
 |
Kontemplacja |
 |
Girl, who fell in
love with mountains |
 |
Him… |
 |
Samotny jeździec |
 |
Hypnotizing |
Po
naładowaniu akumulatorów czeka nas powrót tym samym szlakiem na Chopok. Błękitne
niebo spowiły ciemne chmury, dzięki czemu towarzyszy nam piękna gra świateł, a
ruch turystyczno-narciarski wraz z upływem czasu wzrasta. Całe szczęście, że na
wierzchołku byliśmy praktycznie sami.
 |
Groźne oblicze Tatr Niżnych |
Powrót
zajmuje nam również 30 minut i kiedy znajdujemy się u podnóża Chopoka, postanawiamy
wejść do Kamiennej Chaty, by ugasić pragnienie. Jakież jest moje zdziwienie,
kiedy widzę ją zupełnie inną niż dwa lata temu. Podczas majówki 2016
było to klimatyczne schronisko górskie, a teraz po przebudowie przypomina
jedną z zakopiańskich jadłodajni. Większa i nowocześniejsza – owszem, ale dla
mnie zniknął gdzieś jej klimat… Potem wychodzimy jeszcze posiedzieć na zboczach
góry, pogapić się w niebo i na Tatry, a na koniec zjeżdżamy w dół kolejką.
 |
Kolejkowicze 😜 |
Tatry Niżne pociągają
mnie od dawna – ich zróżnicowanie, wielkość i wysokość. Bardzo cieszę się, że
dotarłam tu zimą i choć dziś nie miała miejsca żadna porządna wyrypa, to te krótkie momenty stworzyły wyjątkowy dzień. Najważniejsze, że cel został osiągnięty – znaleźliśmy poszukiwaną pustkę w sercu istnego zgiełku. I choć
Derese wydają się takie niepozorne, to dały mi kopa na kilka kolejnych dni. A
teraz to już chcę wiosnę…!
 |
Tatry z okolic Liptowskiego Mikulasa |
A.N.
24.03.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz