Skrzyczne – Retrospekcja (w poszukiwaniu cienia…)

Nadeszło lato, a z latem upały – największych wróg górskich wędrówek. Ze względu na tą okoliczność wybieramy trasę z rozwagą i postanawiamy zrobić małą retrospekcję szczyrkowskiej pętli (wspominka --> tutaj ). Dzisiaj decydujemy się iść „na lekko” czyli letni ciuch i but sportowy ;)
O 7:20 startujemy niebieskim szlakiem na Skrzyczne. Już po kilku krokach podejścia umieramy z pragnienia. Jest niesamowicie gorąco, a przecież to dopiero poranek… Kondycyjne podejście, które w zwykły dzień daje popalić, dziś wyciska z nas ostatki sił. Po 45 minutach walki z samym sobą docieramy na Jaworzynę. Szukamy cienia, by choć na chwilę ochłonąć…



Po chwili oddechu idziemy dalej w górę. Ku naszemu wybawieniu rusza się wiatr i choć odrobinę niweluje oddziaływanie upału. Miejscami pojawia się również zbawienny cień. Po 35 minutach wreszcie docieramy na Skrzyczne. Przed wejściem na wieżę spora dawka wody… I jeszcze łyk…
Póki co pusto, tylko 2 osobniki na widokówce. A widoczność… najgorsza jaką zastałam w tym miejscu. Czyli góry zasnute letnią „mgłą”.


Póki nie jest tłoczno ruszamy w kierunku szczytu. Trzeba uaktualnić foto do kolekcji KGP. Wszakże Skrzyczne jest najwyższym szczytem Beskidu Śląskiego :D




Usatysfakcjonowani zmierzamy do schroniska w poszukiwaniu cienia. Znajdujemy ławkę, na której z przyjemnością się rozkładamy. Jak widać nie tylko my jesteśmy wykończeni upałem… ;) 




Po niecałej godzinie odpoczynku postanawiamy ruszać w dalszą drogę. Robi się tu tłoczno, więc idziemy znaleźć trochę spokoju. Przed nami wędrówka grzbietem aż do Malinowskiej Skały. Oj będzie gorrrrrąco. Na Małe Skrzyczne docieramy w dobrych nastrojach, krótka przerwa i lecimy dalej.



Ku naszemu zaskoczeniu na niebie pojawiają się chmury i aż do Malinowskiej słońce jest schowane. Co za ulga :) Wędrówka w końcu sprawia przyjemność i po godzinie jesteśmy na miejscu.





Na szczycie niestety nie jest już tak wesoło, bo chmury znikają a my nie mamy gdzie się schować przed żarem. I tak oto musimy skrócić naszą przerwą i już po 15 minutach idziemy dalej. Co za dzień… Obieramy kierunek Malinów. Czerwony szlak początkowo prowadzi delikatnie w dół, potem znów grzbietem. Ostatnie mordercze podejście przemierzamy w upale i ten upał mnie pokonuje. Musze odpocząć i zaczerpnąć wody. Nie jest dobrze: zaczyna boleć głowa… :/ 



Ociężali i zmęczeni – nie trasą, lecz słońcem podążamy na Przełęcz Salmopolską. Do przodu chyba pcha nas tylko pragnienie napicia się czegoś zimnego. Po 20 minutach padamy na ławce pod Białym Krzyżem. Nie było łatwo… Żadnemu z nas już nie chce się dalej iść, ale innego wyjścia nie ma. Po 30 minutach zwlekamy się z zacienionej ławki i ruszamy w promieniach słońca. Żółty szlak prowadzi skrótem równoległym do drogi i już po 30 minutach znajdujemy się w Szczyrku. Niestety stąd do centrum jest kilka dobrych kilometrów. Ja już mam dość, marzę o klimatyzacji i obiecuje sobie ostatni raz góry w taki upał. A gdyby przypadkiem kiedyś taki pomysł wpadł mi jeszcze do głowy, to Bartek ma mnie skutecznie palnąć w łeb! Po 40 minutach udręki docieramy do samochodu. Padam na twarz. Trasa w dobrych warunkach nikomu nie sprawiająca trudności dziś okazała się killerem. Ale skoro od dziś koniec wędrówek w upale, to ja sobie spokojnie poczekam na jesień… :D A po cichutku liczę, że tego lata temperatury spadną do przyjemnych max. 25 st i jeszcze coś sobie podreptam w sierpniu.

A.N.

09.08.2015



6 komentarzy:

  1. Upał podczas górskiej wędrówki jest wyjątkowo męczący. Nawet jeśli temperatura jest niższa niż w mieście, czy dolinach, to i tak wraz z wysiłkiem wzrasta jej odczuwalność. Takie słońce nas wykończyło na tegorocznym urlopie w Alpach. Miałam wrażenie, że siły odpływają proporcjonalnie do ilości wypitej wody.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą, dlatego koniec z górami przy takiej temperaturze. Czekam na jesień ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. po moim ostatnim wypadzie w Sudety, również jest to moje hasło :) Jest jeszcze jedno: Tatry nigdy w miesiącach wakacyjnych :) Ale to już chyba też znasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to zdecydowanie znam z tegorocznych Czerwonych Wierchów ;) dlatego jak rok temu urlop we wrześniu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam ;O Dla mnie w taki upał wyjście do sklepu po lody jest dużym wyczynem i poważną ekspedycją xP A też po głowie od dłuższego czasu chodzi mi Skrzyczne, już rok nie byłam, kto to widział, skandal! Ale podobnie jak Ty, poczekam na jesień albo jakieś normalne temperatury ;) Zdjęcie schroniskowego Bernardyna super, idealnie oddaje moje samopoczucie podczas upałów xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlatego obiecałam sobie nigdy więcej ! Góry maja w 100% sprawiać przyjemność, a takie upały odbierają ponad połowę. A Skrzyczne jesienią najlepsze :D

    OdpowiedzUsuń