Tajemniczy Student, Veska i Szelust w Beskidzie Żywieckim


Trzy tajemnicze, tytułowe szczyty położone są na granicy Polski i Słowacji w Beskidzie Żywieckim. Beskid Krzyżowski i Korbielowski, czyli polskie nazwy, być może mówią nieco więcej, ale czy to popularne szczyty w tym paśmie? Mam wrażenie, że ten odcinek jest trochę zapomniany przez wędrowców i odwiedzany tylko przy okazji przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego. Dlatego właśnie zapuszczam się w ten rejon w grudniu z zamiarem lepszego poznania.
Szlak czerwony przez wspomniane szczyty startuje z Przełęczy Glinne i prowadzi przez Mędralową, aż na Babią Górę. Tam jednak wcale nie mamy zamiaru dotrzeć, a naszym celem jest trio – Student, Veska i Szelust. Na granicy polsko-słowackiej pojawiamy się o 9:00, gdzie wita nas mgła i padający śnieg.


Na przełęczy biało
Szlak graniczny w kierunku zachodnim doskonale znamy z wędrówek na Pilsko, natomiast na marsz północny-wschód będzie kompletną nowością. Jako pierwszy na trasie znajduje się szczyt Student zamiennie zwany Zimną o wysokości 935m n.p.m. Niemal od razu czeka nas intensywne, choć krótkie podejście i po 20 minutach stajemy na jego szczycie. Dzisiaj chmury wiszą na tyle nisko, iż nie możemy nawet podejrzewać, czy z wierzchołka roztacza się jakikolwiek widok, jednak wujek Google zręcznie podpowiada, że i przy bezchmurnym niebie nie można tutaj liczyć na panoramy. Co prawda niegdyś na grzbiecie i zboczach znajdowała się polana, jednak obecnie kompletnie zarosła.


Na szlaku klimatycznie
Student - szczyt
Kolejny na obranej przez nas trasie znajduje się Beskid Korbielowski, również zwany Veską, wznoszący się na wysokość 955m n.p.m. Szlak prowadzi ścieżką wśród świerków praktycznie po równym terenie, delikatnie zaczyna prószyć śnieg i choć mglisto, to jest całkiem ciepło i klimatycznie. Tak naprawdę ciężko w ogóle stwierdzić, gdzie ten Beskid Korbielowski się znajduje, ale jakoś drogą dedukcji namierzamy jego wierzchołek. Szczyt jest również całkowicie zalesiony, więc nie liczcie na jakiekolwiek widoki, ale na ciszę i spokój jak najbardziej. 

Szlak czerwony graniczny
Gdy nie ma widoków, dostrzega się szczegóły
To jest chyba Beskid Korbielowski
Obecnie znajdujemy się na około trzecim kilometrze trasy, mijamy niewielkie zabudowania, polanę oraz krzyżówkę ze szlakiem żółtym do Korbielowa. Następnie rozpoczynamy podejście na ostatniego z trzech muszkieterów – Beskid Krzyżowski, nazywanym także Szelustem. Szlak prowadzi naprzemiennie lasem i odkrytym terenem, a na otwartej przestrzeni śnieg jest bardziej kopny, a wiatr mocniejszy. Finalnie po 50 minutach zdobywamy ostatni szczyt, który rozpoznajemy w niezwykle błyskotliwy sposób - potem jest już tylko w dół 😉

Szlak wzdłuż zabudowań
Widok na Tatry 😉
Przełęcz pod Beskidem Krzyżowskim
Beskid Krzyżowski
Kolejny etap zaplanowanej pętli, a zarazem ostatni odcinek graniczny, to kilometrowe zejście do Przełęczy Półgórskiej. Szlak na tym odcinku mocno traci wysokość, ale zejście po śnieżnym puchu jest całkiem przyjemne. Po 10 minutach znajdujemy się na niewielkiej polance, gdzie decydujemy się krótką przerwę w opuszczonej chacie. Na przełęczy znajduje się również krzyżówka szlaków, której nie możemy przegapić, ponieważ właśnie tutaj musimy odbić na Słowację na szlak żółty. 

Ciężko przegapić szlak
Żółta ścieżka na Słowację
Niebawem znajdujemy się na szlaku żółtym, który przebiega drogą jezdną, obecnie pokrytą warstwą białego puchu. Do pokonania pozostało około 5 kilometrów do punktu, gdzie startuje znakowana droga, ale stamtąd do samochodu czekają jeszcze kolejne 4 kilometry marszu. Pierwszy odcinek to droga leśna, którą nie uczęszczają samochody, więc ten etap to spokojny, zimowy spacer. Drugi odcinek to już droga wojewódzka nr 78, prowadząca na przejście graniczne w Korbielowie, więc ruch jest spory. Maszerujemy ostrożnie poboczem i po łącznie 15 km zamykamy pętlę.

Oravska Polhora
Jeśli szukacie spokojnych, nieuczęszczanych zakątków Beskidu Żywieckiego, to szlak graniczny z Przełęczy Glinne jak najbardziej do takich należy. To miejsce dla tych z Was, co nie szukają powalających panoram, a do szczęścia wystarczy przebywanie na łonie natury. Skąd pomysł na taką pętlę? Z jednej strony chcieliśmy jak najlepiej wykorzystać dzień, ale nie wracając tą samą trasą. Eksploracja nowego miejsca była całkiem ciekawym doświadczeniem.


A.P.

29.12.2018



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz